Wojna o pietruszkę na bazarze przy ul. Piłsudskiego rozpoczyna się codziennie po godz. 15.
Kupcy z targowiska chcieliby, żeby działkowicze sprzedawali razem z nimi. - Przyciągnęliby klientów i wszyscy byśmy na tym zarobili - mówi kobieta sprzedająca pomidory - a tak, to tylko śmieją się z nas. Cieszą się, że nikt im nic nie zrobi.
Handlarze wzięli się na sposób. Czekają do piętnastej, aż pracę skończy nadzorca bazaru. Wtedy bez problemu handlują na chodniku obok wejścia. Sprzedawcy, którzy mają stałe stoiska, są wściekli. - Mamy teraz same straty - mówi jedna z handlarek - po południu nic nie zarobimy.
Ludzie nawet już nie wchodzą na rynek, bo po co. Wszystko mogą kupić na chodniku. - Wracam z pracy i trochę się śpieszę - przyznaje pani Magda - robię zakupy tam, gdzie mam bliżej.
Targowiskiem administruje spółka Targowiska Miejskie. - Placowy pracuje do 15, więc nie jest w stanie pilnować tego, co dzieje się potem - przyznaje Marian Pawluk, prezes spółki. - Nie chcemy być niegrzeczni, cały czas mamy nadzieje, że sprzedawcy się dogadają. Porozmawiam z gospodarzem rynku i pomyślę, jak rozwiązać ten problem. Być może znowu trzeba będzie poprosić o pomoc straż miejską.