To jest nie do pomyślenia, żeby w mieszkaniu było tylko 10 stopni ciepła - skarży się Tadeusz Kowalski z Rejowca Fabrycznego.
Lokal, który zajmuje pan Tadeusz, jest mieszkaniem narożnym. Znajduje się na parterze nieocieplonego jeszcze bloku na osiedlu Wschód. Od czasu, kiedy na dworze zrobiło się zimo, temperatura w moim mieszkaniu nie różni się prawie w ogóle od tej na zewnątrz - skarży się pan Tadeusz. Mało tego. Są takie dni, że gdy wychodzę z domu, mam wrażenie, że na dworze jest cieplej.
Kowalski próbował interweniować u prezesa spółdzielni. Nie dostał żadnej konkretnej odpowiedzi. Prezes poinformował mnie jedynie, że poruszy tę sprawę na zebraniu zarządu. Ale kiedy oni się zbiorą tego już się nie dowiedziałem. A dłużej nie mam zamiaru marznąć. Już wzrosły mi rachunki za prąd, bo ogrzewam mieszkanie grzejnikiem elektrycznym - mówi ze złością Kowalski.
Zdaniem Józefa Jóźkiewicza, prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej w Rejowcu Fabrycznym Kowalski przesadza. Rzadko zdarza się, aby w mieszkaniach było zimno - twierdzi prezes. Ale to nie wina spółdzielni, ale lokatorów z wyższych pięter. Instalacje grzewcze są tak skonstruowane, że ktoś, kto zakręca grzejnik w mieszkaniu na wyższej kondygnacji, pozbawia dopływu ciepła lokatorów z niższych pięter.
Prezes twierdzi, że uczula mieszkańców, aby nie zakręcali grzejników. W klatce pana Kowalskiego zamieszkali nowi lokatorzy - tłumaczy Juśkiewicz. Być może nie wiedzieli, że zakręcając grzejniki u siebie odetną dopływ ciepła do innych, niżej położonych mieszkań.
Tymczasem sąsiadka Kowalskiego z klatki tłumaczenia prezesa uważa za bzdurne. Nie może być tak, by zmuszać jednych, by w swoich mieszkaniach mieli saunę, a drudzy mieszkali w igloo - mówi kobieta. Skoro jest tak, jak tłumaczy prezes, to najwyższy czas przebudować całą instalację.
Zdaniem Kowalskiego, to nie instalacja jest wadliwa, ale szef kotłowni oszczędza na grzaniu. Juśkiewicz odpiera zarzuty. Kotłownia jest sterowana automatycznie - mówi. - O wszystkim decydują czujniki temperatury rozmieszczone na zewnątrz budynku. Mało tego, po sygnale od pana Kowalskiego kierownik kotłowni podniósł wyjściową temperaturę o kilka stopni. Około godziny 13 kaloryfery faktycznie zrobiły się ciepłe - mówi Kowalski. Trwało to zaledwie godzinę i znów ostygły. Przyszedł nawet ktoś ze spółdzielni ze swoim termometrem. Wskazał on temperaturę 16 stopni. Ale tylko dlatego, że żona piekła ciasto - nie daje za wygraną pan Tadeusz.