Właściciele tzw. Młyna Michalenki przy ul. Lubelskiej od lat próbują sprzedać nieruchomość. Powoli jednak zaczynają tracić cierpliwość.
Nieczynny młyn od lat drenuje kieszenie jego właścicieli nie przynosząc ani złotówki dochodu. Sam podatek od nieruchomości to ok. 22 zł za mkw. rocznie. A obiekt jest ogromny – jego powierzchnia to kilka tysięcy metrów.
– Był czas, że młynem żywo interesowało się Tesco – mówi Jan Kostecki, współwłaściciel spółki Zespół Młynów w Chełmie. – Warunkiem było dokupienie po sąsiedzku hektarowej działki. Niestety pertraktacje z jej właścicielem spełzły na niczym.
Później nieruchomością zainteresował się przedsiębiorca z Siedlec.
– Wycofał się na wieść, że niedaleko ma powstać Galeria Chełmska. Nie powstała, a młyn wciąż zieje pustką – dodaje Kostecki.
Mieszkańcy odcinka ul. Lubelskiej, przy której stoi młyn, trzymają kciuki za właścicieli życząc im, aby w końcu udało im się sprzedać budynek.
– Cały nasz odcinek ul. Lubelskiej to istna handlowa pustynia – mówi pani Monika Krajewska, mieszkanka tej ulicy. – Duży sklep w starym młynie na pewno cieszyłby się powodzeniem.
Opuszczony budynek coraz bardziej odstrasza swoim wyglądem. Z czasem zaczął być wykorzystywany przez okolicznych mieszkańców jako wysypisko śmieci. Aby temu zapobiec właściciele zamurowali dolne okna.
Pod względem konstrukcyjnym dawny młyn nadal zachowuje znakomitą kondycję. Chroni go też solidny dach. Grubość ścian w dolnych partiach sięga metra.
Właściciele obiektu nadal prowadzą rozmowy z potencjalnymi kupcami, ale zaczynają myśleć też o jego rozbiórce.
– To, że przygotowujemy projekt rozbiórki, jeszcze nie przesądza sprawy – zapewnia Kostecki. – Osobiście byłoby mi szkoda obiektu z takimi tradycjami, który tak mocno przecież wrósł w krajobraz miasta.