Proszę spróbować postać parę godzin w tym smrodzie – mówi jedna z kobiet sprzedających na pasażu między ulicą Popiełuszki i Lwowską. – Można się udusić. Naprawdę nie ma na to sposobu?
– Najgorzej jest z rana – mówi pani Halina, która na rynku codziennie właśnie rano robi zakupy. – Nie wiem, czy problemem jest opał, czy wysokość komina, ale to dziwne, że dym zamiast iść do góry, zasmradza cały targ.
Jak mówią bywalcy targowiska taki problem jest tylko w przypadku jednego, środkowego pawilonu. – Przecież budynki są takie same. To jedni mogą nie smrodzić, a ci muszą? – dziwią się kupcy.
Jak się okazuje problem z dymiącym kominem mają nawet kupcy pracujący w pawilonie. – Czasem, jak wiatr zawieje, to nawet do sklepu wpada – mówi jeden z mężczyzn. – Ja to już nawet proponowałem, ze sam bym ten komin wydłużył, ale to właściciele musieli by zdecydować...
Właścicieli pawilonu jest kilku. Udało nam się dotrzeć do jednego z nich. – Dymi, bo się pali – stwierdza. – Nie tylko ten przecież dymi. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie spalam tu żadnych śmieci, mam faktury na węgiel. Nawet piec mamy nowy. A jeśli komuś przeszkadza, niech zaproponuje jakieś rozwiązanie. A mnie przeszkadza na przykład, że na mojej działce (przed pawilonem, przyp. red.) nielegalnie handlują. Nie powinni tego robić, ale wszyscy przymykają oko, a targowiska zbierają od nich placowe. A mnie nikt za to nie płaci. Mało tego, jeszcze muszę po nich sprzątać. I komu mam się poskarżyć?
Jak udało nam się dowiedzieć, w sprawie dymiącego komina kilkakrotnie interweniowała straż miejska i pracownicy wydziału ochrony środowiska. – Za każdym razem, gdy dostajemy sygnał, jesteśmy zobowiązani go sprawdzić. W przypadku tego komina dzieje się tak przynajmniej dwa razy do roku – mówi Irena Żółkiewska, dyrektor miejskiego wydziału ochrony środowiska. – Jednak muszę zaznaczyć, że żadna z naszych kontroli nie ujawniła nieprawidłowości. W piecu spalany jest węgiel, a nie np. śmieci. A skoro tak, nie ma podstaw do zawiadomienia inspekcji ochrony środowiska, bo to ona ma kompetencje do ukarania ewentualnych winnych.
Podobnie mówią miejscy strażnicy. – Przy naszych interwencjach komin faktycznie mocno dymił, ale dopóki w piecu spalany jest właściwy opał, nie ma podstaw do tego, aby kogoś karać – mówi Leszek Smutniak ze straży miejskiej.
– Całe szczęście, że zima się kończy – mówią handlowcy. – Do następnej zdążymy pooddychać świeżym powietrzem.