Pierwsza w regionie elektrownia wiatrowa w Sielcu (gm. Leśniowice) od sierpnia produkuje prąd. Na jednym wiatraku się jednak nie skończy. Wkrótce mają stanąć kolejne. A gmina już liczy pieniądze.
Górą Sielecką żywo zainteresowała się także niemiecka firma "Eon”. Planuje tu postawić już nie pojedyncze wiatraki, ale całą farmę wiatrową. Jej urządzenia mają być znacznie większe od tych należących do spółki z Torunia. Tym planom przyklaskują władze gminy.
– Właśnie pracujemy nad zmianą planu zagospodarowania przestrzennego tak, by wybudowanie farmy było możliwe – mówi Wiesław Radzięciak, wójt gminy Leśniowice. – Dotyczy to także sąsiedniej gminy Kamień, gdzie w ramach tej samej farmy mają stanąć trzy wiatraki i gminy Chełm, gdzie inwestor planuje budowę kolejnych dwóch.
Dzięki temu, że na Górze Sieleckiej kręcą się śmigła wiatraka, do gminnej kasy z tytułu podatku od nieruchomości ma wpływać 13 tys. zł rocznie. Wójt Radzięciak szacuje, że gdy staną też "niemieckie wiatraki”, to na jednym wiatraku gmina zarobi w zależności od wielkości maszyn od 70 do 100 tys. zł. Jeśli te wielkości pomnoży się przez 23 to wyjdzie kwota, o jakiej gospodarze gminy nigdy nawet nie marzyli.
Przyjmując, że średni dochód z jednego "niemieckiego” wiatraka wyniósłby 85 tys. zł, to za wszystkie budżet gminy zyskiwałby rocznie blisko 2 mln zł. Dziś wysokość całego gminnego rocznego budżetu wraz z subwencjami i środkami zewnętrznymi, to około 12 mln zł.
– Niektórzy moi sąsiedzi są przeciwni wiatrakom – mówi Lucyna Margiel, żona sołtysa Sielca. – Mają do tego prawo. A mnie się nasz wiatrak podoba. Urozmaicił krajobraz i co najważniejsze przynosi gminie pieniądze. Dlatego nie rozumiem tych, którzy pytają, a co ja z tych wiatraków będę miał? Przecież z tych pieniędzy skorzystamy wszyscy.