Rolnik z Kolonii Okszów w gminie Chełm, znalazł pod słupem wysokiego napięcia martwego drapieżnego ptaka. Okazało się, że to orlik krzykliwy, rzadki ptak drapieżny z podrodziny orłów.
Mimo, że obrączka jest niemiecka, jej kolor sugeruje, że założono ją na Łotwie. Jest bowiem pomarańczowa, a właśnie ten kolor został przypisany dla łotewskich przyrodników. Niemcy używają żółtych obrączek. Ale nie tylko ta kwestia jest zastanawiająca. Wątpliwości przyrodników budzi trasa, jaką obrał niemiecki orlik w drodze do Afryki.
– Można by się spodziewać, że powinien w drodze do Republiki Południowej Afryki, gdzie zimuje, skierować się raczej w kierunku Śląska – mówi ornitolog Janusz Wójciak. – To, że znalazł się nad Lubelszczyzną może wskazywać, że chciał pokonać trasę, jaką obierają orliki łotewskie. Tu trzeba wyjaśnić, że Niemcy, którzy mają bardzo małą populację orlika "importują” z Łotwy jaja tego ptaka lub jego młode. Być może wychowany w Niemczech łotewski ptak ma zakodowaną w genach trasę wędrówki z Łotwy.
O orliku można na razie powiedzieć tylko tyle, że w swojej wędrówce pokonał około tysiąca kilometrów, a przed nim było jeszcze około ośmiu tysięcy. Wątpliwości nie budzi też przyczyna jego śmierci: porażenie prądem.
– Jeśli to niemiecki orlik, jego śmierć jest wielką stratą – mówi Wójciak. – U naszych zachodnich sąsiadów jest bowiem mniej niż 100 par lęgowych tego gatunku.
W Polsce populacja orlika jest liczniejsza: mamy około 2 tysięcy par, z czego ponad 250 na Lubelszczyźnie.