To za niska kara za skatowanie mojego brata – mówi ze łzami w oczach Janina Karczmarczuk, siostra Jana Koguciuka, pobitego na śmierć przez trzech oprawców. Wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie skazał ich na kary po 7,5 roku więzienia. To i tak znacznie więcej niż poprzednio. Wcześniejszy proces zakończył się skandalem: oprawcy dostali po 11 miesięcy.
– Zaatakowali go bez powodu, zrobili sobie zabawę z człowieka, który nie mógł się bronić, bo był nietrzeźwy – uzasadniał wczorajszy wyrok sędzia Jarosław Kowalski.
Popchnięty Koguciuk upadł. Oprawcy zaczęli go okładać pięściami i kopać po całym ciele. Mało tego. Wpadli na pomysł, żeby swą ofiarę rozebrać. Ubrania porozrzucali, spodnie zawiązali na latarni. Nagiego mężczyznę przeciągnęli plecami po ziemi w ciemniejsze miejsce. Oddali na niego mocz. Potem zadzwonili po znajomych, z którymi pojechali dalej bawić się w knajpach. Pobitym nikt się nie interesował. O tym, że nie żyje, oprawcy dowiedzieli się dopiero następnego dnia.
– Dlaczego go pobiliście? – pytała na rozprawie oskarżonego Sławomira K. siostra zabitego. – Nie wiem, chciałbym za to przeprosić – tylko tyle miał do odpowiedzenia mężczyzna.
Najpierw za śmiertelne pobicie oprawcy dostali po osiem lat więzienia. Wyrok został uchylony. Kolejny był skandalicznie niski – zaledwie po 11 miesięcy więzienia. Sąd doszedł do wniosku, że bandytom trzeba nadzwyczajnie złagodzić karę, bo szczerze do wszystkiego się przyznali. Mężczyźni, po odsiedzeniu dwu i pół roku, wyszli na wolność. Na szczęście łagodny wyrok został uchylony.
Oskarżonym za śmiertelnie pobicie groziło do 10 lat więzienia. – Zachowali się wyjątkowo okrutnie, bez poszanowania dla ludzkiego życia i godności – wyliczał sędzia Kowalski.
Sąd kazał oskarżonym wypłacić odszkodowanie rodzinie zabitego: 50 tys. zł matce i 25 tys. zł siostrze. Wczorajszy wyrok nie jest prawomocny. Oskarżonych nie było na jego ogłoszeniu.