Kierownictwo młodzieżowego ośrodka wychowawczego w Rejowcu, z którego po serii aktów przemocy minister edukacji kazała przenieść dzieci do innych ośrodków, nie poddaje się. Po wprowadzeniu szeregu zmian gotowe jest na kuratoryjną weryfikację.
– Zgodnie z zaleceniem specjalistów rekomendowanych przez działający przy MEN Ośrodek Rozwoju Edukacji przeorganizowaliśmy grupy młodzieży pod kątem charakterów poszczególnych wychowanków – mówi Monika Tofil, dyrektor Niepublicznego Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rejowcu. – Kolejną oczekiwaną od nas decyzją było ograniczenie liczby miejsc w ośrodku do 72. Do tej pory przy zmieniającym się stanie mieliśmy u siebie maksymalnie 78 podopiecznych.
W ramach programu naprawczego poleceni przez ORE specjaliści na koszt ośrodka przeprowadzili i nadal prowadzą cykl szkoleń, doskonalących kadrę. – Pochyliliśmy się nad każdym zaleceniem z pokontrolnych protokołów – dodaje Tofil. – Właśnie powiadomiliśmy kuratorium, że jesteśmy przygotowani na wszelkie kontrole. O wynik jesteśmy spokojni.
Kierownictwo ośrodka ma teraz kolejny problem. Sądy, które decydują o tym, gdzie mają trafić dzieci z Rejowca, przysyłają zapytania, czy te przeniesienia są zgodne z rozporządzeniem ministra edukacji w sprawie szczegółowych zasad kierowania, przyjmowania, zwalniania i pobytu dzieci w MOW.
– Wychowanek trafia do takich jak nasza placówek w oparciu o orzeczenie sądu i konkretne wskazanie wydane przez ORE – tłumaczy dyrektor Tofil.
– Z ministerialnego rozporządzenia wynika jednoznacznie, że wychowanek może być przeniesiony z ośrodka do ośrodka jedynie w tak zwanym trybie wychowawczym, a więc już bez udziału sądu. Wnioskodawcą jest dyrektor ośrodka, który opiera się na opinii działającego w jego placówce zespołu do spraw udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Dlatego jeśli do tej pory zabrano nam już kilkoro dzieci, to na dobrą sprawę zrobiono to bezprawnie.
Przed decyzją minister w sprawie przenosin w Rejowcu przebywało ponad 70 wychowanków. Obecnie jest tam ich już tylko 49. Pozostali, poza kilkoma osobami, które zostały przewiezione do innych ośrodków, od czasu świątecznego urlopowania już do Rejowca nie wrócili. Ta część podopiecznych przebywa na tak zwanych niepowrotach, czyli ucieczkach, bądź załatwiła sobie zwolnienia lekarskie. W ten sposób wychowankowie protestują przeciwko przenoszeniu ich w inne miejsca w kraju.