Nie chcemy łamać prawa, ani iść na skróty. Ta uchwała to dopiero pierwszy krok na długiej drodze - mówił podczas ostatniej sesji przewodniczący rady Stanisław Mościcki.
Podjęta podczas ostatniej sesji uchwała odnosi się do rejonu u zbiegu ulic Rejowieckiej i Lubelskiej. Mówiąc najprościej, jest furtką, która umożliwi usytuowanie w tym miejscu sklepu przekraczającego powierzchnią sprzedażową dwa tysiące metrów kwadratowych.
Nie jest tajemnicą, że teren, o którym mowa, należy do firmy "Wilk”. I to właśnie, przed głosowaniem, wzbudziło wątpliwości radnych PiS.
- Akceptuję pomysł, ale trudno przyjąć nam ten projekt, w takiej formie, tzn. gdy dotyczy tylko tego konkretnego rejonu - stwierdził radny Waldemar Kuśmierz. - Trudno oprzeć się wrażeniu, że zmiana skierowana jest wyłącznie do jednego inwestora. Dlatego klub PiS wstrzyma się od głosu.
Stało się, jak zapowiedział. Na wynik głosowania nie miało to jednak żadnego wpływu. "Za” głosowało 15 radnych. Argumentowali, że w ten sposób wychodzą naprzeciw oczekiwaniom chełmian, którzy od dawna narzekają na brak w mieście dużego sklepu.
Choć zwolenników budowy hipermarketów nie brakuje, są także jej przeciwnicy. Jednym z nich jest, obecny podczas wtorkowej sesji, Jacek Malec z Chełmskiego Stowarzyszenia Kupieckiego.
- Powstanie hipermarketu sprawi, że sytuacja lokalnego handlu znacznie się pogorszy - przekonuje Malec. - Hurtownie i sklepy w okolicach Rejowieckiej i Lubelskiej znajdą się w bezpośrednim polu rażenia. Będą po prostu po kolei padały. Ale nie dziwię się, ze lobby w tej sprawie jest tak silne. W tym momencie cena metra kwadratowego gruntu w mieście to jakieś 30 zł. Zgoda na budowę hipermarketu sprawi, że ceny na tej działce, znajdującej się z resztą w rękach prywatnego inwestora, skoczą do 100, a nawet 150 zł za metr. Czysty zysk.
Jak niedawno mówił Dziennikowi Artur Dziewa ze spółki "Wilk”, wola budowy centrum handlowego w tym rejonie ciągle jest. Dlatego wydaje się, że wcześniej czy później, projekt zostanie zrealizowany. Choć wszystko wskazuje na to, że raczej później. Jak podkreśla Mościcki, cały proces zmiany uregulowań prawnych dopuszczających taką budowę, z uwzględnieniem ewentualnych protestów, może potrwać nawet lata.
Tymczasem właściciele i pracownicy sklepów na osiedlu Zachód już martwią się o przyszłość. - Boimy
się o swoje miejsca pracy - mówi ekspedientka Renata Bucholc. - Sklep, w którym pracuję, pewnie jakoś przetrwa,
ale kto wie, ilu z nas straci pracę?