W Cerkwi pod wezwaniem św. Jana Teologa trwają uroczystości z okazji święta Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy i ku czci Chełmskiej Ikony Matki Bożej. Przybyli na nie pielgrzymi z kraju i zagranicy.
Pani Helena mieszka obecnie w Łucku. Chociaż w niedziele maszeruje do kościoła, to nie przeszkadza jej to także śpiewać w cerkiewnym chórze. W społeczności pogranicza to zresztą nic nadzwyczajnego. A dla Matki Boskiej Chełmskiej, chociaż w swoim mieszkaniu modli się przed wizerunkiem matki Boskiej Częstochowskiej też ma szczególny sentyment. Nie zapomniała bowiem swoich korzeni i wciąż chełmszczyzna jest bliska jej sercu.
– Ta ikona wzbudza w środowisku obecnych, ale i byłych chełmiaków silne emocje – mówi Rostislaw Pozinkiewicz, profesor Narodowego Uniwersytetu im. Łesi Ukrainki w Łucku. – Myślę też, że jest tym, co łączy sąsiadujących ze sobą Polaków i Ukraińców. Powiedziałbym nawet o słowiańskiej jedności krwi, pewnym fundamencie, na którym można budować pojednanie między naszymi narodami.
Prof. Pozinkiewicz jest zdania, że ludzie pogranicza nie powinni oglądać się na polityków, ani na historię, którą ci usiłują wygrywać dla swoich celów. Wspólna adoracja chełmskiej ikony to w zwykłym życiu znakomita okazja do porozumienia, wzajemnego wybaczenia sobie krzywd i budowania dobrosąsiedztwa.
– Matka Boska Chełmska wywodzi się z tradycji wschodniej, ale jej kult jest rozbudowany tak w kościele prawosławnym, jak i katolickim – mówi ks. arcybiskup Abel, ordynariusz Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej, który przewodniczy chełmskim uroczystościom. – Powinniśmy ubolewać, że oryginalnego wizerunku Chełmskiej Ikony Matki Bożej nie ma już na Górze Chełmskiej, ale też jesteśmy szczęśliwi, że została pieczołowicie przechowana i że obecnie poddawana jest konserwacji.
Ks. arcybiskup zapytany, czy dopuszcza myśl, że ikona choćby na chwilę mogła wrócić do Chełma odpowiedział, że byłoby to wielkie wydarzenie. Wyraził też opinię, że są już możliwości, które prędzej czy później pomogą urzeczywistnić tę perspektywę.