To dobra wiadomość dla osób, które wyjeżdżają na Ukrainę nie po to, aby przywieźć z powrotem papierosy, czy alkohol. Mogą liczyć na szybszą odprawę graniczną. Jedyny warunek: nic do oclenia.
– Nasycenie zjawiska przemytu na granicy polsko-ukraińskiej, to jeden z głównych czynników, które wpływają na wydłużenie czasu potrzebnego na wjazd do Polski – mówi chor. Dariusz Sienicki z Nadbużańskiego Oddziału SG. – Cierpieli na tym podróżni udający się na Ukrainę w celach wyłącznie turystycznych, biznesmeni, naukowcy, czy też przedstawiciele współpracujących ze sobą administracji z obu stron Bugu. Uruchamiając zielony korytarz, po prostu chcieliśmy im pomóc.
Strażnicy i celnicy mają skuteczny sposób na zniechęcenie przemytników do korzystania z zielonego korytarza. Jeśli ich tam przyłapią z trefnym towarem, po prostu zastosują maksymalne, dopuszczone prawem sankcje karne.
– Z radością przyjąłem inicjatywę granicznych służb – mówi Andrzej Wawryniuk z Chełma, który często wyjeżdża na Ukrainę, aby prowadzić zajęcia ze studentami narodowego Uniwersytetu Wołyńskiego im Łesi Ukrainki w Łucku. – Aby uniknąć kolejek, każdorazowo występowałem do szefów dorohuskich strażników i celników o wyrażenie zgody na odprawienie mnie w drodze wyjątku poza kolejką. Tylko dzięki temu nigdy nie spóźniłem się na zajęcia.
Zielony korytarz do pewnego stopnia uderzy w przemytników. Bo skoro skróci się odprawa tych, którzy nie mają nic do oclenia, to celnicy będą mieć więcej czasu na kontrole innych pojazdów i ich ładunku.
Podobne rozwiązanie jeszcze w ubiegłym roku znakomicie sprawdziło się na przejściu granicznym w Hrebennem oraz w Terespolu. W drugim przypadku dotyczyło to wjazdu do Polski. Podróżni chwalą sobie takie rozwiązanie. W Dorohusku zielony korytarz powstał dopiero teraz, bo trzeba było dostosować infrastrukturę przejścia. Obecnie prowadzone są rozmowy ze stroną ukraińską o wydzieleniu zielonego korytarza również po tamtej stronie.