Bożena Skolimowska od 18 lat rekonstruuje w Muzeum Chełmskim naczynia znalezione przez archeologów.
Odtworzenie naczynia poprzedza zawsze rekonstrukcja rysunkowa. Najłatwiej jest wtedy, kiedy przynajmniej fragment garnka, dzbanka, czy pucharu zachowany jest od dna poprzez brzusiec, szyjkę, aż po krawędź wylewu. Niestety, zdarza się to niezwykle rzadko. Z doświadczenia archeologów wynika, że lepiej zachowane są naczynia, które znajduje się w starożytnych grobach, niż te znalezione na terenie dawnych osad.
- Najczęściej rysunek naczynia powstaje w oparciu o zaledwie kilka jego zachowanych fragmentów - mówi Skolimowska. - Czasami te fragmenty pozwalają się ze sobą zestawić i w tym układzie już zdradzają kształt naczynia. Ale bywa i tak, że trzeba posiłkować się odtworzonymi już naczyniami reprezentującymi tę samą kulturę.
Przed rekonstrukcją wszystkie fragmenty naczynia należy najpierw dokładnie umyć. Następny krok, to znalezienie skorupek, które do siebie przystają. Wypisz wymaluj przypomina to układanie puzzli, a więc wymaga niezwykłej spostrzegawczości i cierpliwości.
Kiedy wszystkie elementy układanki są już na swoim miejscu, pani Bożena ubytki od wewnątrz wykłada odpowiednio uformowanymi płatkami wosku dentystycznego. Następnie na wosk nakłada warstwę gipsową. Później pozostaje jej wyszlifować gips. Po tej czynności garnek - w swoim pierwotnym kształcie - jest już gotowy.
W pracy Skolimowskiej zdarzają się niecodzienne przypadki. Na przykład ten, kiedy jeden garnek musiała sklejać aż trzykrotnie. Po raz pierwszy, kiedy skorupy przynieśli jej archeolodzy. Traf chciał, że podczas przygotowań do wystawy jeden z pracowników niechcący strącił go z kubika. Ledwo ponownie złożyła go w całość, przed kolejną wystawą koleżanka pani Bożeny spadła z drabiny wprost na to samo naczynie. I cóż było robić? Skorupki po raz trzeci powędrowały do jej pracowni.
Na Lubelszczyźnie starożytne naczynia rekonstruowane są jeszcze tylko w Muzeum na Zamku Lubelskim. Dlatego też zdarza się, że Skolimowska składa w całość również zabytki dostarczane jej przez muzealników i archeologów z różnych zakątków województwa. Nie tylko z najbliższych okolic. Nie ma się, co dziwić. Jak mówią o niej koledzy: po prostu zna się na rzeczy. Rekonstruuje naczynia od 18 lat. Nie bez przyczyny pamięta dobrze, kiedy rozpoczęła tę pracę, bo stało się to niedługo po tym, jak urodziła syna Michała.