Warunkiem rozbiórki było sporządzenie przez nowego gospodarza inwentaryzacji byłej cementowni. Zażądał tego konserwator zabytków. Mając już ten dokument w ręku zgodził się na rozbiórkę kilku obiektów. W tej sytuacji spółce Bio-Ester, która zawiaduje majątkiem po dawnej cementowni "Firlej”, pozostało już tylko czekać na zlecony wyspecjalizowanej firmie techniczny projekt rozbiórki, po czym wystąpić do starosty chełmskiego o zgodę na to przedsięwzięcie. - Im prędzej otrzymamy tę zgodę, tym lepiej - mówi Waldemar Wołowiec, dyrektor biura Bio-Ester sp. z o.o. - Od lat dawna cementownia jest swoistym rajem dla szabrowników. Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, na jakie wystawiają się niebezpieczeństwo, grasując w budynkach grożących zawaleniem.
Największym problemem przy rozbiórce będzie zdjęcie z dachów i utylizacja setek metrów kwadratowych eternitu. Kiedy z powierzchni ziemi zniknie hala pieców obrotowych i magazyn przy pakowni, po dawnej cementowni pozostanie jeszcze budynek, w którym mieściła się zakładowa kotłownia i turbinownia, hala młynów cementu, magazyn klinkieru oraz pakownia. Wszystkie te budynki są w na tyle dobrym stanie technicznym, że nie ma potrzeby ich rozbiórki. Docelowych pomysłów na ich wykorzystanie jeszcze nie ma.
Budowę pierwszej rejowieckiej cementowni zainicjowało Towarzystwo Akcyjne Lubelskiej Fabryki Portland - Cement "Firlej". Prace ruszyły w 1914 roku, a zakończyły się w roku 1924. Wtedy to uruchomiono dwa piece obrotowe o mocy produkcyjnej 120 tys. ton rocznie. O lokalizacji zakładu zadecydowały miejscowe pokłady margla. Poza fabrycznymi budynkami zachowały się także dwa budynki mieszkalne dla zakładowych specjalistów. Oba niszczeją, od kiedy urządzono tam mieszkania socjalne. Jeśli natomiast chodzi o starego
2Firleja” to jego czas się skończył, kiedy po sąsiedzku w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych postawiono pięć nowych pieców obrotowych o łącznej wydajności 700 tys. ton cementu rocznie.