Codzienny kurs autobusu nr 11. Na jednym z przystanków wsiada trzech młodych ludzi. Nagle ciskają pod siedzenia rurkę z gazem. Kilkunastu pasażerów krztusi się i kaszle. Sprawcy uciekają.
- Wsiadłem do "jedenastki” pod Lidlem przy alei 3 Maja. Niedługo potem wsiadło też trzech osiłków - mówi pan Józef. - Głośno się śmiali. Nagle rzucili pod siedzenia tekturową rurkę. Na następnym przystanku szybko wysiedli.
Okazało się, że chuligani rozpylili jakiś gaz. Pasażerowie zaczęli kaszleć. - Ja też poczułem się źle. Nawet zwymiotowałem - dodaje nasz Czytelnik.
Według relacji pana Józefa kierowca, gdy zobaczył, co się dzieje, zatrzymał autobus. Wszyscy pasażerowie wysiedli, a samochód wietrzył się przez kilka minut. Potem "jedenastka” ruszyła w dalszą drogę.
- Nie rozumiem, dlaczego kierowca nie wezwał policji - mówi pan Józef. - Przecież coś takiego może się powtórzyć.
Policja rzeczywiście nie dostała zgłoszenia o zdarzeniu. Dlaczego?
- Sprawcy uciekli - mówi Marian Pędziński, kierownik operacyjny Chełmskich Linii Autobusowych. - I tak nic by to nie dało. Zdarzenie rzeczywiście niefortunne, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Żaden z pasażerów nie potrzebował pomocy lekarza. Kierowca wywietrzył autobus i zawiadomił o zdarzeniu dyspozytora.
Jak mówi Pędziński, to nie pierwsze tego typu zdarzenie. W ubiegłym tygodniu chuligani także rozpylili gaz w autobusie, tym razem w okolicach ul. Przemysłowej. Wtedy też nie zawiadomiono policji.
Kierownik przyznaje jednak, że aby nie stwarzać wrażenia, że takie występki są bezkarne, teraz już będzie podchodził do sprawy inaczej.
- Wszyscy kierowcy mają telefony komórkowe. Uczulimy ich, aby o takich i podobnych zdarzeniach od razu informowali policję - obiecuje Pędziński.