To barbarzyństwo. Tylu rozłożonych wnyków nie widziałem już dawno. Jakby komuś zależało na totalnej zagładzie sarny - mówi Aleksander Zawalski, myśliwy z wojskowego koła "Orlik” w Chełmie. W okolicach Kamienia kłusownicy przeszli samych siebie.
Pierwsze sygnały o kłusownikach działających na terenie Orędy dotarły do myśliwych już we wtorek. - Ściągnęliśmy wtedy 18 sideł - opowiada Leszek Kędzierawski, wicełowczy koła "Orlik”. - W niedzielę było ich już dwa razy więcej.
- Te sarny skłusowano w okresie ochronnym - denerwuje się Kędzierawski. - Były ciężarne. Złapane w sidła nie miały najmniejszych szans. Widać, że zwierzęta walczyły.
Pierwsza z saren udusiła się. Na jej szyi zadzierzgnęła się pętla. Druga musiała konać co najmniej dwie doby. Stalowa linka przecięła ją prawie na pół.
Myśliwi wydają wojnę kłusownikom, choć wiedzą, że nie jest to łatwa sprawa. - Nie spoczniemy, zanim ich nie złapiemy - mówią. O pomoc poprosili komendanta posterunku policji w Kamieniu. Obiecał zwrócić szczególną uwagę na Orędy. Sami myśliwi też wzmacniają patrole. Liczą również na okolicznych mieszkańców i każdego, kto pomoże im schwytać kłusownika. Obiecują nagrodę. Informacje w tej sprawie należy zgłaszać do Polskiego Związku Łowieckiego, tel. 082-565-84-82. •
Kary dla kłusowników
za trofeum od 1 tys. do 5 tys. zł. Jeżeli zwierzyna pozyskana jest w sposób inny niż z broni palnej ustalony ekwiwalent zwiększa się o 20 proc.
Kłusowników trudno jednak złapać, a jeszcze trudniej udowodnić im uprawianie tego procederu. Chyba że złapie się ich na gorącym uczynku.