Nie dość, że uderzył w zaparkowane na poboczu auto, to jeszcze uciekł z miejsca zdarzenia i zostawił na śmierć swojego pasażera. 34-latek z gm. Żmudź trafił już do aresztu, a w momencie zatrzymania, kilka godzin po wypadku, miał 2 promile alkoholu w organizmie
Do tego tragicznego w skutkach wypadku doszło w niedzielę o godz. 21.30 w miejscowości Wołkowiany (pow. chełmski).
Jak wstępnie ustalili policjanci, kierowca bmw jechał drogą wojewódzką i zatrzymał się na poboczu. Po chwili w bok jego pojazdu uderzył nadjeżdżający z tyłu volkswagen. Uderzenie było tak mocne, że drugie z aut się odbiło i dachowało na pobliskim polu. Jak mówi Dziennikowi kom. Anna Kamola z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, w momencie wypadku w bmw siedział kierowca i pasażerowie, ale nic im się nie stało.
Kierowca volkswagena uciekł z miejsca zdarzenia i zostawił na pastwę losu swojego pasażera, który wypadł z samochodu. 35-latek trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować.
Przez całą noc z niedzieli na poniedziałek policjanci poszukiwali uciekiniera, który się przed nimi ukrywał. W poniedziałek rano udało się go złapać. W momencie zatrzymania miał 2 promile alkoholu we krwi. Kom. Anna Kamola dodaje, że zostanie przeprowadzone badanie retrospekcyjne, które wykaże, czy mężczyzna spożywał alkohol już po wypadku.
34-latek siedzi obecnie w areszcie chełmskiej komendy. Gdy wytrzeźwieje, będą wykonywane z nim dalsze czynności procesowe.