Jedna osoba została przewieziona do szpitala. Kilka innych zemdlało i ma podrażnienia oczu. To tylko ćwiczenia Miejskiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.
Jeden z uczniów, by nie dopuścić do przeprowadzenia sprawdzianu, przyniósł do szkoły niebezpieczną substancję niewiadomego składu i pochodzenia. Podczas przerwy porozlewał płyn na ławkach. Uczniowie po wejściu do klasy poczuli dziwny zapach. U pięciu dziewcząt prawie natychmiast wystąpiły mdłości i zawroty głowy. Opary podrażniły im oczy. Nauczyciel, który przyszedł na lekcje, zarządził natychmiastowa ewakuację klasy i powiadomił dyrektora szkoły. Oczywiście lekcji w tym dniu już nie było.
Opary zaczęły się przemieszczać po całym budynku. Trzeba było opuścić także pobliską Szkołę Podstawową nr 10 i Klasztor O. Franciszkanów. Na miejsce, w ciągu zaledwie kilku minut, przyjechało kilka jednostek straży pożarnej. Strażacy, ubrani w specjalne kombinezony ochronne przystąpili do wietrzenia budynku. Do klasy, gdzie rozlana została szkodliwa substancja, weszli po drabinie.
Gdy wydawało się, że sytuacja została opanowana, okazało się, że nie wszyscy uczniowie zostali ewakuowani. Brakowało jednego z chłopców. Pojawiły się przypuszczenia, że mógł mieć kontakt z trującą substancją. Strażnicy natychmiast przystąpili do przeszukania budynku. Nieprzytomnego ucznia znaleźli w łazience w piwnicy. Trafił do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Na obserwację, z podejrzeniem zatrucia, trzeba było przewieźć również kilka dziewcząt.
Strażakom szybko udało się odszukać opakowanie po groźnej substancji. Okazało się, że był to kwas solny. Zagrożenie zostało zneutralizowane.
Na szczęście były to tylko ćwiczenia Miejskiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Nikt nie rozlał żadnego groźnego płynu i nikomu nic się nie stało. - Trzeba jednak zachować czujność i zdawać sobie sprawę z tego, że taki scenariusz zawsze jest realny - ostrzega kpt Włodzimierz Korecki, z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie. - Ten budynek może być szczególnie niebezpieczny w przypadku zagrożenia. Ogień, czy jakaś szkodliwa substancja mogłaby tu się szybko i niepostrzeżenie rozprzestrzeniać. Dlatego ćwiczenia ewakuacyjne muszą być organizowane nawet kilka razy w roku.
Uczniowie i nauczyciele szkoły nie wydawali się zaskoczeni nagłą ewakuacją. - Wiedzieliśmy, że coś takiego będzie, ale nie znaliśmy żądnych konkretów. Fajnie było zobaczyć akcję. No i kilka lekcji przepadło - cieszy się Magda, uczennica technikum.
- Plan mieliśmy już przećwiczony - przyznaje Maria Dudek, dyrektor ZSZ nr 4. - Ale uczniowie, którzy odgrywali role poszkodowanych, o tym co mają robić dowiedzieli się o tym w ostatniej chwili.