Hruszów ( pow. chełmski). 3-miesięczny płód w odstojniku znalazł pracownik oczyszczalni ścieków. Prokuratura przesłuchała już kobietę podejrzaną o pozbycie się dziecka. Ale nie postawiła jej żadnych zarzutów.
- Nie miałem pewności, czy jest to dziecko - mówi. - Dlatego sprowadziłem na miejsce panią prezes spółdzielni.
- Wyraźnie było widać nosek, oczodoły, usta, rączki i nóżki - mówi prezes Danuta Stasiak. - To nie mogło być zwierzę, tylko malutkie dziecko. Dlatego zdecydowaliśmy się wezwać policję.
Podejrzenia spółdzielców potwierdzili lekarz i położna. Wiek płodu określili na 3-4 miesiące. Policjantka go zmierzyła. Ciałko miało zaledwie 18 cm. Dostatecznie dużo, aby zatrzymało się na kracie.
- Ja myślę, że ktoś ten płód spuścił do sedesu - podejrzewa Hajduk. - W końcu teren oczyszczalni jest ogrodzony i tylko ja mam klucze do furtki. Nawet gdyby ktoś sforsował płot, to pewnie przyniósłby płód w jakiejś siatce czy reklamówce. Niczego podobnego na kracie nie znalazłem.
Decyzją prokuratora płód został przewieziony do Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie. A policjanci wytypowali kobietę, która mogła stracić, bądź pozbyć się dziecka. W chwili zatrzymania 19-letnia Kinga G. była kompletnie pijana. Miała blisko 2,5 prom. alkoholu.
Kobieta została zbadana przez ginekologa i przesłuchana w prokuraturze.
- Potraktowaliśmy ją jako świadka i dlatego nie mam prawa zdradzać tego co powiedziała - mówi Andrzej Stasieczek, prokurator rejonowy w Krasnymstawie. - Na obecnym etapie nie mieliśmy podstaw, by postawić jej jakiekolwiek zarzuty. Ale to dopiero początek śledztwa.
Mieszkańcy spółdzielni są poruszeni tym, co się stało. Nie mają natomiast współczucia dla Kingi G. Tak ona, jak i jej rodzina z powodu pijaństwa i wszczynanych awantur mają na osiedli jak najgorszą opinię. (bar)