Starsi lokatorzy bloku przy ul. Powstańców Warszawy 5 w Chełmie boją się wychodzić z mieszkań. Ze strony zakapturzonych młodych ludzi padają pod ich adresem najbardziej wulgarne wyzwiska. Niektóre są artykułowane na ścianach.
Pani Anna mówi, że poszło o siłownię w piwnicy. Młodzi sąsiedzi zajęli na nią jedną z suszarni. I niechby sobie tam ćwiczyli, gdyby nie to, że zaczęło się ich gromadzić coraz więcej i to z wszelkimi tego konsekwencjami. – Brudzili, zostawiali butelki, do późna hałasowali – wylicza kobieta. – W miejscu, gdzie się mieszka, można mieć prawo do spokoju i bezpieczeństwa. A ja przechodząc wśród mężczyzn, w których języku co drugie słowo zaczyna się na k... nie mogłam czuć się bezpieczna.
Stanęło na tym, że większość mieszkańców nie zgodziła się na to, aby w piwnicy była siłownia i oficjalnie wystąpiła w tej sprawie do Zarządu Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. A ten uszanował ich wolę i zakazał młodym ludziom korzystania z suszarni.
Dostało się i pani Kazimierze. Kobieta porusza się o kulach. Kiedy niedawno wchodziła po schodach, jeden z sąsiadów głośno wyobraził sobie, jakby to wyglądało, gdyby znienacka wyszarpnąć jej tę podporę. Pozostali ten "żarcik” mieli skwitować salwą śmiechu. Pan Józef zdążył usunąć już wulgaryzmy ze ściany. Nowe, na szczęście, się nie pojawiły. Obawia się jednak, że to tylko kwestia czasu. W obawie o bezpieczeństwo swoje i żony, stara się w żaden sposób nie prowokować sąsiadów w kapturach.
– Sprawdzimy, jak wyglądają klatki schodowe w opisanym bloku – obiecuje Ewa Jaszczuk, prezes ChSM, u której interweniowaliśmy w tej sprawie. – Te pobazgrane wulgarnymi napisami odnowimy poza kolejnością. Efektami wywiadu środowiskowego podzielimy się też z policją, którą poprosimy o pomoc.