Uwielbiasz ból, który ci zadaję - tak do żony miał mówić strażnik więzienny. Płacz kobiety jedynie prowokował go do agresji, w tym gwałtów przy dziecku.
Prokuratura zarzuca mu, że od lipca 2010 r. do września 2014 r. w niezwykle brutalny i wyuzdany sposób znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoją żoną. Akt oskarżenia w tej sprawie jest już w chełmskim sądzie.
Z ustaleń prokuratorów wynika, że Bartłomiej K. nad żoną zaczął się regularnie znęcać dopiero po tym, jak urodziła mu córeczkę. Od tamtego czasu wywoływał domowe awantury, podczas których lżył żonę, poniżał ją w obecności córki, kopał, bił pięściami, a nawet szczebelkiem z dziecinnego łóżeczka.
Kobieta zeznała, że była przez męża duszona - poduszką, rękami lub skórzanym paskiem. Mąż wykręcał jej ręce, skakał po niej, przygniatał nogą szyję do podłogi, szarpał za włosy. Wymachując nożem groził pozbawieniem życia, powieszeniem, przejechaniem samochodem...
Jednocześnie wielokrotnie ją gwałcił, często w sposób obsceniczny i na oczach coraz więcej rozumiejącej córeczki.
Ofiara domowego despoty maskowała obrażenia za pomocą kosmetyków. Siniaki chowała także pod ubraniem, bądź przyciemnionymi okularami. Bała się, że jeśli zdradzi policji domowe tajemnice, to on i tak się o tym dowie i ją ukarze. Dowodem na jego skuteczność miała być radiostacja, którą miał w domu i prowadzony dzięki niej nasłuch policyjnych stacji.
Po raz ostatni Bartłomiej K. pobił żonę pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Wtedy zabrała dziecko i schroniła się u rodziców. Zanim jeszcze sprawą zajęła się policja, mężczyzna miał grozić teściowej, że pozbawi ją pracy, a nawet, że ją zabije.
Ostatecznie został zatrzymany 14 października 2014 r. Sąd już dwukrotnie przedłużał mu areszt o kolejne trzy miesiące. Prokuratura oskarżyła Bartłomieja K. o znęcanie się nad żoną, pobicia i gwałty. Grozi mu za to do 12 lat więzienia. On sam nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Termin pierwszej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.