Mariusz Kowalczuk, p.o. dyrektor chełmskiego szpitala ubolewa, że samorząd województwa odstąpił od przekształcenia wybranych szpitali w spółki prawa handlowego. Osobiście upatrywał w tym dużej szansy dla swojej placówki.
- Nawet bez względu na przekształceniową perspektywę, gdzie tylko okaże się to możliwe, będziemy ciąć koszty i szukać oszczędności - mówi Kowalczuk. - Oczywiście, musi się to odbywać bez szkody dla pacjenta.
Dyrektor chce m.in. zaoszczędzić na lekach. Powołany przez niego zespół analizuje już szpitalny receptariusz. Chodzi o to, że bywają leki o takim samym działaniu, ale różnych nazwach, a przede wszystkim cenach. W rachubę wchodzi też łączenie oddziałów. Na przykład zamiast trzech oddziałów internistycznych ma powstać jeden silny. W tym przypadku będzie to jednak możliwe dopiero po oddaniu do użytku nowego szpitalnego pawilonu.
- Wciąż jestem przekonany, że ogłoszony przez minister Ewę Kopacz tak zwany plan B "Ratujmy polskie szpitale” był dla nas obiecujący - mówi Kowalczuk. - Jeśli rzeczywiście województwa nie stać na przekształcenie sześciu placówek, to przecież można się ograniczyć choćby do jednej. Mielibyśmy okazję w praktyce przekonać się, czy zaproponowany przez rząd system sprawdzi się w praktyce.
Kowalczuk nie ukrywa, że nie miałby nic przeciwko temu, gdyby przysłowiowym królikiem doświadczalnym został właśnie szpital w Chełmie.