Od początku zimy w województwie lubelskim zanotowano 14 zgonów powodowanych zamarznięciem. Większość ofiar to bezdomni i samotni. Wielu z nich uniknęłoby śmierci, gdyby przynajmniej na czas mrozów zdecydowali się pójść do schronisk.
Jednak w ostatnich dniach, gdy temperatura na dworze spada nocą poniżej minus 15 stopni, bezdomni sami zgłaszają się do schronisk. – Wczoraj przyjęliśmy do siebie mężczyznę o kulach, który do tej pory spał w komórce – opowiada Barbara Fijałkowska z chełmskiego ośrodka Monar-Markot. I tak jest niemal każdego dnia.
W placówce przebywa obecnie 85 osób, w tym 13. dzieci. – Możemy jeszcze przyjąć co najwyżej cztery osoby – dodaje kierowniczka. – Natomiast na gorący posiłek i ciepłą odzież może liczyć każdy bezdomny.
Wolnych miejsc nie
ma już w schronisku św. Brata Alberta. – Na potrzeby bezdomnych zaadaptowaliśmy świetlicę – mówi Marianna Myka, prezes chełmskiego koła Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta. – Ale przyjmiemy wszystkich, którzy się do nas zgłoszą. Z Chełma na pewno. Po prostu będziemy dostawiali łóżka na korytarzach. Osoby spoza miasta kierujemy do innych naszych placówek.
Zapełniony jest też dom prowadzony przez Chełmski Ośrodek Wsparcia Bliźniego „Caritas”. Przebywa
tu 30 osób obojga płci, w tym dzieci. – Jeżeli ktoś chciałby się ogrzać, zaprasza-
my. Na pewno każdy
dostanie kubek gorącej herbaty – obiecuje siostra Emanuela. •