Chełmianie nie musieli jechać za ocean, żeby wziąć udział w obchodach rocznicy 4 lipca, czyli amerykańskim Święcie Niepodległości. To, co najciekawsze w kulturze, tradycji i historii tego kraju, można było zobaczyć w miniony weekend podczas Dni Amerykańskich.
Ambasador wspominał swoją wizytę w podziemiach kredowych. Towarzyszył mu jego, wówczas siedmioletni, syn. Chłopiec wtedy po raz pierwszy zobaczył ducha. I choć minęło już dziewięć lat od tej wycieczki zawsze o tym wspomina. - A ja go wciąż przekonuję, że Bieluch naprawdę tu jest - opowiadał Ashe.
To skojarzenie z duchem chełmskich podziemi nie było przypadkowe. W salach muzeum, gdzie rozpoczęły się obchody Dni Amerykańskich unosił się bowiem duch Wielkiego Manitu. Ze zdjęć spoglądali wodzowie plemion Piego, Blood, Suguanish. Ich wizerunki, styl życia oraz obrzędy, które towarzyszyły im na co dzień utrwalił przeszło 100 lat temu Edward Curtis.
Równie dużym zainteresowaniem mieszkańców miasta cieszyły się pokazy futbolu amerykańskiego i jego bezkontaktowej odmiany tzw. futbolu flagowego. Tajniki tej gry przybliżyła drużyna Warsaw Eagles, która następnie zmierzyła się z zawodnikami The Crew Wroclaw.
Wielką atrakcją była też parada amerykańskich samochodów. Auta przejechały ulicami miasta wzbudzając podziw i zazdrość. Niewątpliwie największy aplauz wzbudził brązowy pontiac monte carlo. Równie efektownie prezentowała się luksusowa limuzyna lincoln.
Tych, których nie interesuje motoryzacja, Amerykanie zaprosili na wielki piknik z konkursami, muzyką i jedzeniem. Można było np. posłuchać piosenek country, hip-hopu, a miłośnicy jazzu mieli możliwość spotkać się z rewelacyjnym Milesem Griffithem, któremu towarzyszył Polski Kwartet Jazzowy. Zgodnie z tradycją Dnia Niepodległości odbyły się też pokazy sztucznych ogni. •