Przed Sądem Rejonowym w Chełmie rozpocznie się proces maturzysty, który ukradł właz do kanalizacji deszczowej.
– Wandale niszczą wszystko, co stanie na ich drodze. Szczególnie upodobali sobie przystanki autobusowe. Nie oszczędzają też znaków drogowych – żali się Anna Popek, główna księgowa Zarządu Dróg Miejskich w Chełmie. – W ciągu roku koszty wymiany sięgają setek tysięcy złotych.
Koszt postawienia jednego przystanku to wydatek blisko 14 tys. zł. Każdego dnia ZDM otrzymuje informacje o zniszczeniu co najmniej kilku z nich. Najczęściej wybijane są szyby i niszczone metalowe elementy konstrukcji. Najmniej szkodliwe są natomiast graffiti i wszelkiego rodzaju napisy, pojawiające się na ścianach wiat.
– Tylko ostatnio wydaliśmy na naprawę przystanków i znaków ponad 21 tys. zł – wylicza Popek. – Najgorsze jest jednak to, że farba jeszcze na dobrze nie wyschnie, a wandale już po niej mażą.
Równie często trzeba wymieniać lub naprawiać znaki drogowe. Są one celowo wyginane i malowane spra-yem, ale również wyrywane i porzucane kilkanaście metrów dalej.
Kilka dni temu np. złodzieje zdemontowali sześć znaków informacyjnych przy drodze K-12 z Chełma do Piask w Chojnie Nowym.
– Wielopłaszczyznowe, prostokątne znaki bywają często traktowane przez złodziei jako znakomity materiał do budowy przyczep samochodowych – mówi Andrzej Korolczuk, zastępca komendanta miejskiego policji w Chełmie. – W przeszłości widziałem już takie przyczepki z burtami pomalowanymi na charakterystyczny zielony kolor i pozostałościami napisów informacyjnych.
Zdaniem Zbigniewa Szepietowskiego, zastępcy dyrektora lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, problemem są nie tyle sporadyczne kradzieże znaków, ale ich dewastacja. Ma to miejsce szczególnie po weekendowych dyskotekach, kiedy wracająca do domów młodzież daje upust swojej podlanej alkoholem fantazji. – Obrócony, przewrócony czy kompletnie zniszczony znak stwarza realne zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego – mówi Szepietowski. – Dlatego nasze służby objeżdżają drogi, gdzie wandale mogli dać znać o sobie i naprawiają uszkodzenia. Dotyczy to przede wszystkim znaków decydujących o podporządkowaniu ruchu, bądź ograniczeniu prędkości.