Kończy się plebiscyt Dziennika i Automobilklubu Chełmskiego na najgorszą drogę. Zgłoszenia przyjmujemy jeszcze tylko jutro.
na sposób, w jaki nasze drogi są naprawiane. Chodzi oczywiście o nieśmiertelne "łatanie”. Zdaniem kierowców, doraźne zalepianie dziur nie rozwiązuje problemu, a także jest kosztowne.
- Przyłączam się do opinii, że droga Dryszczów (gm. Żmudź) do miejscowości Siedliszcze (gm. Dubienka) przez Stanisławów i Syczów jest w stanie katastrofalnym - napisał do nas pan Artur. - Droga ta jest corocznie reperowana tzw. smołówką i naprawa starcza maksymalnie do następnej wiosny. Sam obserwowałem ze zdziwieniem, jak robotnicy łopatami przyklepywali (klepało czterech) coś w rodzaju asfaltu, w brudnej dziurze drogowej. Walec, który mieli w swojej brygadzie, jeździł sobie gdzieś tam, donikąd. Tę samą technikę naprawy dróg widziałem też zeszłego roku na trasie Białopole-Dubienka. Dziury w tym roku też na tej trasie są, jak przed tymi robotami. Na wiosnę wszystko odpadło. Po co tak wyrzucać pieniądze?
do Różanej - mówi pan Lucjan. - Tam nałożono już tyle łat, że nie ma ani centymetra pierwotnego asfaltu. A droga, jak była zła, tak jest.
Na chełmską ulicę, ale tym razem Towarową, zwrócił uwagę inny kierowca. - Jest z pewnością wiele dróg w fatalnym stanie, ale niech ktoś przejedzie się właśnie tą - pisze Czytelnik. - Nawiasem mówiąc prowadzi ona do zakładu, gdzie przygotowuje się nawierzchnię asfaltową. Gdyby z ulicy zabrać te wszystkie placki łatane doraźnie przez naszych rodzimych wspaniałych drogowców, to wyglądałaby jak szwajcarski ser. Zgodnie z przysłowiem "Szewc bez butów chodzi”,
do UE to już nam na pewno nie po drodze.
(sad)