W piątek przed tygodniem trafił do aresztu. W środę sąd chciał go wypuścić. Ale wolność odzyskał dopiero w piątek po południu. Tyle czasu – z sądu do aresztu – wędrował nakaz zwolnienia.
Mężczyzna trafił do aresztu za to, że półtora roku temu wysikał się w krzakach. Przyłapali go policjanci. Dostał mandat za siusianie i za używanie wulgarnych słów. Nie przyjął go. Funkcjonariusze wręczyli mu wezwanie do stawienia się w komendzie.
– Nie przyszedł, dlatego skierowaliśmy wniosek do sądu o ukarania Mariusza Z. – mówi Jacek Deptuś z policji w Krasnymstawie.
Sprawę opisała piątkowa "Gazeta Wyborcza”. Sąd wyznaczał terminy kolejnych rozpraw, na które zainteresowany się nie stawiał. Dlaczego? Ponieważ korespondencja z sądu do niego nie docierała. Jego rodzina przeniosła się bowiem do Krasnegostawu, zachowując meldunek w Lublinie. I tam trafiały pisma z sądu.
– W chwili zatrzymania brat nie miał przy sobie dokumentów – mówi pan Robert. – Podał policjantom swoje imię i nazwisko oraz krasnostawski adres zamieszkania. Ci sprawdzili, że jest zameldowany w Lublinie. Uznali, że chciał wprowadzić ich w błąd.
Od tamtej pory cała korespondencja z policji i sądu trafiała do Lublina. Także informacja, że sąd zaocznie zadecydował o ograniczeniu mu wolności na miesiąc. Do zainteresowanego ta decyzja nie dotarła, a więc się do niej nie zastosował. I za to sąd postanowił wymierzyć mu jeszcze dotkliwszą karę – 15 dni aresztu. Również o tym Mariusz Z. nie miał pojęcia, dopóki nie został zatrzymany do rutynowej kontroli drogowej. Policjanci zabrali go ze sobą.
Prawnik Mariusza Z. napisał zażalenie na ostatnie postanowienie sądu. Podkreślił, że jego klient nie brał udziału w toczącym się postępowaniu, gdyż o nim nie wiedział. Zwrócił także uwagę, że ustalenie, gdzie naprawdę mieszka, nie powinno być problemem dla policji. W ostatnią środę Sąd Rejonowy Lublin Wschód nakazał zwolnić Mariusza Z. z aresztu.
Ale w piątek rano Robert Z. wciąż był za kratkami. Celę opuścił dopiero po południu. – Środowy nakaz zwolnienia został wystawiony pod koniec dnia pracy – mówi Łukasz Obłoza, zastępca sędziego rejonowego Sądu Lublin-Wschód. – Prawdopodobnie został wysłany na drugi dzień rano listem poleconym. Dokumentacja dotarła do aresztu w piątek, a więc moim zdaniem i tak szybko.
Czy nie szybciej byłoby dostarczenie decyzji sądu przez gońca? – Tego rodzaju dokumenty możemy dostarczać przez pracowników sądu jedynie w obrębie miejscowości, w której ten sąd się znajduje – wyjaśnia Obłoza.