W Strachosławiu pod przydrożną wierzbą stoją wypalone znicze. Nie tak dawno rozbiła się na niej rozpędzona lancia. Na miejscu zginęli kierowca i pasażer. To drzewo rośnie niemal w pasie drogi.
- Jak dotąd nikt nie wystąpił z inicjatywą usunięcia tego drzewa - mówi Mirosław Mysiak z Urzędu Gminy Chełm. - Gdyby tak było, wiedziałbym o tym pierwszy.
Nawet, jeśli wniosek do gminy wpłynie, to i tak decyzję podejmie nie Urząd Gminy lecz starostwo chełmskie. Zgodnie z przepisami, gmina nie może sama sobie wydawać pozwoleń na wycinkę.
- W ciągu roku wydajemy około 20 zezwoleń na wycięcie przydrożnych drzew - mówi Anna Zagraba z Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Leśnictwa Starostwa Powiatowego w Chełmie. - W przypadku drzew stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego nie pobieramy za to opłat.
Krzysztof Wojciechowski, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Chełmie, przyznaje, że przydrożne drzewa stanowią problem. Szczególnie kruche topole, których konary w czasie wichur spadają na drogę. Mówi, że w obecnym sezonie, zgodnie z przyjętym planem wycinki, zamierza usunąć od 400 do 600 drzew. W ich miejsce zostaną zasadzone nowe, wolniej rosnące i nie tak kruche jak topole.
- Wycinanie przydrożnych drzew ma tylu zwolenników, co przeciwników - mówi Wojciechowski. - Jeśli ci pierwsi powołują się na względy bezpieczeństwa, to drudzy zwracają uwagę, że rzucany przez korony drzew cień ma znaczenie dla utrzymania asfaltowych nawierzchni. Poza tym w terenie, w czasie śnieżnych zamieci, właśnie górujące nad zaspami drzewa wskazują kierowcom bieg drogi.
Usuwanie przydrożnych drzew kosztuje. Jeśli nawet zarządy stać na wycinkę, to później brakuje pieniędzy na zniszczenie pozostałego pnia. ZDP ma dopiero w planach zakup maszyny frezującej takie pniaki. Tymczasem zderzenie z pniem może mieć takie same skutki, jak z wybujałym drzewem.