Strażacy wypompowują brudną wodę ze studni po każdym większym deszczu. Czasem, kilka razy w miesiącu. Gdyby nie to, Bogusława Bielak z Leszczan w ogóle nie miałaby wody. Bo do sąsiadów już jest jej wstyd chodzić, a na kupowanie kolejnych zgrzewek w sklepie brakuje pieniędzy.
A studnię zanieczyszcza coraz częściej. Bez pomocy strażaków, woda sama się nie oczyści.
– Do pani Bielak wysyłam strażaków bardzo często – przyznaje Mirosław Świetlicki, wójt gminy Żmudź. – Przy wypompowaniu pracuje przez kilka godzin czterech, pięciu ochotników. Oczywiście są to koszty dla gminy, ale innej możliwości nie ma. Ludzie nie mogą zostać bez wody.
Tymczasem problem można rozwiązać bardzo szybko. Sprawę załatwiłby drożny przepust pod drogą. On odprowadziłby wodę z przylegającego do gospodarstwa Bielaków rowu. Wójt podkreśla, że o ten i inne przepusty na terenie gminy upominał się już kilkakrotnie w Zarządzie Dróg Powiatowych w Chełmie. – Obiecywali, że to załatwią, ale jak dotąd nic nie zrobili – mówi Świetlicki.
Lucjan Raszka, dyrektor chełmskiego ZDP twierdzi, że przepust w Leszczanach był udrażniany tej wiosny, wtedy gdy po roztopach zalało powiatową drogę. Dodaje też, że pamięta o interwencjach wójta, ale wszystkiego na raz nie jest w stanie zrobić. – Jest bardzo dużo pracy i mało pieniędzy – mówi Raszka. – Ale na pewno do końca września zrobimy z tym przepustem porządek.
Do tego czasu Bogusława Bielak w dalszym ciągu będzie zdana na pomoc strażaków. Zanim przyjadą, dalej będzie prosiła sąsiadów o wodę do picia i kilkakrotnie gotowała swoją, brudną, aby można się było w niej umyć czy zrobić pranie. Będzie też liczyła na to, że tym razem, zarządca drogi dotrzyma słowa i zrobi to, co do niego należy.