Chełmski szpital walczy o przetrwanie. Tylko Zakładowi Opieki Społecznej jest winien już ponad 10 mln. Zł. Po rozmowach i wymianie korespondencji dyrektor Marek Słupczyński ma nadzieję, że wierzyciel zawiesi egzekucję.
Dyrektor Słupczyński nie chce wymieniać kwoty, która na dobry początek ma usatysfakcjonować ZUS. Wierzyciel chciałby otrzymać jak najwięcej, szpital chce dać jak najmniej. Tak czy inaczej regulowanie bieżących i zaległych zobowiązań wobec ZUS odbije się na zakupach leków, żywności czy płacach pracowniczych.
Przynajmniej w tym miesiącu ZUS nie zabierze nam pieniędzy, a więc wystarczy ich na wynagrodzenia – mówi Słupczyński. – Co nas czeka w przyszłym miesiącu nie wiem.
Mizeria chełmskiego szpitala staje się wręcz przysłowiowa. Jak na ironię placówka popadła w tarapaty w momencie, kiedy powinna koncentrować się na inwestycjach, które zadecydują o jej przyszłości. Uruchomienie Szpitalnego Oddziału Ratownictwa oraz dokończenie budowy bloku łóżkowego pozwoliłoby w racjonalny sposób skondensować szpitalne oddziały i w ten sposób zminimalizować koszty ich utrzymania. Jednocześnie szpital miałby możliwość pozbycia się części swojego terenu i niektórych zbędnych mu już nieruchomości.
Do tej pory osobą odpowiedzialną za inwestycje i techniczną stronę rozwoju szpitala był niedawno zwolniony wieloletni zastępca dyrektora Jan Koszuta. Obecny szef placówki nie widzi potrzeby powoływania kogoś na jego miejsce. Bez względu na to, że szpital stoi przed poważnymi decyzjami związanymi z zagospodarowaniem budynku przeznaczonego dla Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i zintegrowaniem go z obiektami pozostającymi jeszcze w budowie. Dopóki to się nie stanie zgromadzony już sprzęt dla SOR nadal będzie niewykorzystywany.