Zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie widzieli. Mają przed sobą 112 minut bajkowo krzepiącej i odstresowującej opowieści. Reklamy o milionach zachwyconych widzów są dość prawdziwe.
Komu wystarcza taka rekomendacja – to dobrze.
Pozostałych informuję, że to bardzo prosta formalnie opowieść o dwóch panach. Starszy, bardzo bogaty i sparaliżowany oraz młodszy z fatalnej dzielnicy, z kryminalną przeszłością ale silny i zdrowy. Ich stosunek jest początkowo układem pracodawca–podwładny. Nie trudno zgadnąć, że to się w trakcie filmu zmienia.
I tyle. Wszelkie wnikanie w ich historię odbiera przyjemność oglądania.
Trzeba za to dodać, że ta dość przewidywalna i bezpieczna dla widza historia (pierwsza scena sugeruje jak potoczą się retrospektywnie opowiadane wydarzenia) wciąga od pierwszej sceny. Choć to raczej kino społeczne niż przygodowe.
Na dodatek widzowie mają powody do śmiechu i to nie są dowcipy gatunku kiblowo-koszarowego. Francuska elegancja wyziera z tej bezpretensjonalnej mieszanki komedii i dramatu w każdej scenie. I chyba tylko sfrustrowani pożeracze niszowych horrorów klasy C nie będą się na „Nietykalnych” uśmiechać.
Oczywiście można narzekać, że film jest schematyczny, bohaterowie dobrani na zasadzie skrajności, dotyka problemów zbyt delikatnie. Co by było gdyby sparaliżowany bohater nie był bajecznie bogaty albo gdyby kulturalna i społeczna resocjalizacja jego pielęgniarza nie przebiegała tak gładko jak przebiega. I co by było gdyby…. To by był zupełnie inny film!
Na dodatek takie grymasy zabija jedna informacja: ta historia się wydarzyła. Na końcu filmu widzimy zdjęcia realnych ludzi, których historia posłużyła filmowcom. – François Cluzet przyglądał mi się przez trzy dni. On w filmie nawet mówi tak jak ja. Bo my, tetraplegicy, mamy kłopot z mówieniem, brakuje nam powietrza – opowiada w wywiadach Philippe Pozzo di Borgo, pierwowzór fil-mowego Phillippe'a.
Różnica między pielęgniarzem Algierczykiem Abdelem, filmowym Drissem, którego gra czarnoskóry Omar Sy jest większa. Na zdjęciach „w realu” opiekun sparaliżowanego milionera jest uśmiechniętym panem przy kości. W jego wykonaniu scena solowego tańca na salonach pałacowych chyba by nie rzuciła widzów na kolana…
agdy