Rzadko piszę o literaturze dziecięcej, ale ta książka to prawdziwa gratka dla dzieci i... dla dorosłych. Wzruszająca, zabawna, mądra. Pełna ciepła i empatii. Jednym zdaniem – Antonina Krzysztoń w nowej, pięknej odsłonie.
Przeźroczysty chłopiec nie jest szczęśliwy. Tęskni za mamą, tęskni za tatą, bo wciąż ich mało. A czasem chce być niewidzialny. To wtedy, gdy się wstydzi i chce sobie popłakać… Ale bywa szczęśliwy. Gdy idzie do przedszkola, gdy w odwiedziny przyjeżdża babcia Andzia... „Zobacz jakie to dziwne. W jednej chwili się cieszysz i trochę martwisz.”
Właśnie taki jest bohater opowieści Antoniny Krzysztoń; całkiem zwyczajny przedszkolak Franek, który ma całkiem zwyczajne życie, choć widzi je w nadzwyczajny sposób. A to spotka pana, który wygląda jak jeden wielki balon ("Pan Balon"), a to podpali firankę, żeby „pokazać światu, że jest Boże Narodzenie”. Zdarzyło mu się nawet trzymać papierosa, ale przyłapała go na tym „Ciocia Kasia, duży bufecik”, co skończyło się zawieszeniem w przedszkolu. Franek wzdycha do ślicznej Noemi o czekoladowych oczach i opiekuje się Bunią, która jest nowa w przedszkolu.
Bywa mu też bardzo smutno. Wtedy, gdy tato wyjeżdża na trzy miesiące za granicę („Tatusiu! Nie jedź! Tak mi ciebie brak.”). Gdy w przedszkolu nie ma Noemi i Piotrka („Całe szczęście był Wojtek, który zresztą zawsze jest.”). Gdy śni mu się dziadek Stach, który jest w niebie („Niebo było takie błękitne, a dziadek siedział na chmurze.”). Franka zachwycają pory roku, święta przynoszą mnóstwo wrażeń i emocji. Przedszkole jest jak nieznana planeta, która wciąż czymś zaskakuje. A wakacje… wakacje kończą książkę i są zapowiedzią kolejnej odsłony tej pięknej historii opowiedzianej przez Franka.
„Przeźroczysty chłopiec” zachwyca swoją prostotą i wrażliwością. To książka, którą pokochają dzieci, bo jest o nich takich, jakimi są naprawdę. Pokochają ją dorośli, bo dzięki niej poznają prawdziwy świat swojego dziecka; wcale nie taki dziecinny, jak się może wydawać. Czyta się z przyjemnością, uśmiechem i wzruszeniem.