Z zimnej Szwecji przenosimy się do gorącego od temperatury i emocji Bangkoku. To tu komisarz Malin Fors prowadzi kolejne śledztwo. Ale jest inaczej niż zwykle; Malin nie trzeźwieje, gubi się w kłamstwach, wystawia się na cel swoich szefów i… mordercy. I to jest właśnie największy atut „Zapachu diabła”. Powieść buduje od początku do końca Malin Fors; na swoich słabościach i namiętnościach. Można się na nią wściekać, można ją znienawidzić, można jej współczuć. Ale nie można oderwać się od jej historii.
Po porach roku („Śmierć letnią porą”) i żywiołach („Łowcy ognia”) przyszła pora na zmysły. „Zapach diabła” otwiera serię „zmysłową” Monsa Kallentofta – i rzeczywiście książka aż kipi od zmysłów. W powietrzu unosi się zapach pożądania, namiętności, zakazanej miłości. W oczy kłują mocne kolory, ostre dźwięki nie pozwalają zasnąć. Taki jest Bangkok. Pełen skrajności i sprzeczności. Tu granice się rozmywają i zacierają, można być sobą albo kompletnie kimś innym. Prawo rządzi się swoimi własnymi zasadami, a słowa „dobro” i „zło” nabierają nowego znaczenia.
W takiej dusznej, gęstej, zmysłowej atmosferze Malin Fors próbuje jakoś ułożyć sobie życie zawodowe i osobiste. Z marnym skutkiem. Jest oficerem łącznikowym w ambasadzie szwedzkiej, co totalnie ją frustruje, gdyż przyzwyczajona była dotąd do rozwiązywania skomplikowanych spraw kryminalnych. W życiu prywatnym jest jeszcze gorzej. Malin znowu pije. I to pije na umór. W domu, w pracy, w nocy i w dzień. Unoszona na fali alkoholizmu, który ją niszczy, Malin wikła się w niszczący związek. Płaci za usługi seksualne młodemu, pięknemu Tajowi, w którym się zakochuje. Płaci za to uczucie również cenę osobistego upokorzenia i stawia na szali całą swoją karierę zawodową. Jej kochanek zaplątany jest bowiem w sprawę morderstwa, w której rozwikłaniu Malin pomaga. Kobieta zatraca granicę między zawodowym profesjonalizmem, a prywatnymi interesami. Ukrywa przed policją istotne fakty i sama staje się ofiarą kryminalnej intrygi.
Wydaje się, że gorzej już być nie może. Malin jest na dnie. Nie trzeźwieje, gubi się w kłamstwach, wystawia się na cel swoich szefów i… mordercy. I to jest właśnie największy atut „Zapachu diabła”. Powieść buduje od początku do końca Malin Fors; na swoich słabościach i namiętnościach. Malin jest prawdziwa i „ludzka” aż do bólu. Można się na nią wściekać, można ją znienawidzić, można jej współczuć. Ale nie można oderwać się od jej historii. Malin Fors odgrywa w „Zapachu diabła” rolę swojego życia – to co jest jej słabością, jest największą siłą tej powieści.