Jola Sip, Lublin, Czarny Tulipan, 5.12.09
Drobna dziewczyna z głosem (koloraturowym altem) jak dzwon przez ostatnich siedem lat znana była przede wszystkim jako członkini bardowskiej Federacji. Jednak zanim przystąpiła do formowanej dziesięć lat temu supergrupy, odnosiła wielkie sukcesy jako artystka solowa.
Przez pewien czas rozwijała równolegle nurty indywidualny i zespołowy. Ale po niepowodzeniu z wydaniem albumu coraz mniej działała na własne konto. Aż całkiem sobie to odpuściła.
Brak jej longplaya i solowych występów były ogromnymi stratami dla publiczności, bo miała znakomity repertuar stworzony głównie przez Jana Kodraka i świetną kapelę. Piosenek było ponad tuzin, w tym takie literacko-muzyczne perły jak "Herbata z cytryną”, "Zaproszenie do piosenki” i "Barmanjola”.
Grupa była rockowa, z gitarą elektryczną i mocną perkusją, co na początku lat 00. odróżniało styl Sip od raczej akustycznej wówczas Federacji. Z wokalistką grali wtedy oprócz podpór Federacji Pawła Odorowicza (altówka) i Piotra Selima (klawisze) Wojciech Cugowski (gitara), Krzysztof Nowak (bas) i Tomasz Deutryk (perkusja).
W sobotę w Czarnym Tulipanie zobaczyliśmy i usłyszeliśmy Jolę Sip z gitarzystą Piotrem Bogutynem, basistą Jarosławem Gosiem, pianistą Michałem Iwankiem, perkusistą Krzysztofem Redasem i skrzypkiem Maksymilianem Woskiem. Nowy zespół to także nowa odsłona stylistyczna artystki. Bardziej jazzowa.
Młodzi zdolni muzycy przearanżowali kilka starych numerów wokalistki i skomponowali muzykę do nowych tekstów napisanych przez Barbarę Kondrak i samą Sip. W pierwszej części koncertu zabrzmiały klasyki, w drugiej – nowości.
Klasyki pozostały klasykami, zyskując jeszcze świeżość brzmieniową. Nowych kawałków też słuchało się dość przyjemnie. Niektóre z nich nawet dorównują utworom Jana Kondraka poziomem kompozycyjnym.
Gorzej jest z ich poziomem literackim. Wiersze Barbary Kondrak to takie sobie babskie poezjowanie o kobiecych stanach emocjonalnych – poprawne technicznie, dobrze zbudowane do śpiewania, ale pozbawione wyrazistości i kreatywności językowej charakterystycznej dla twórczości jej męża.
Może jednak z czasem Barbara Kondrak dorówna Janowi Kondrakowi. Dajmy jej zatem trochę tego czasu. Bardziej naturalna jej bowiem sytuacja, kiedy wokalistka wykonuje teksty kobiety. Najnaturalniejsza zaś jest wtedy, kiedy śpiewa swoje wiersze. Ciekawe, czy Jola Sip popełniła jeszcze jakieś równie udane teksty jak "Ja nie tańczę”?