Niedziela, 5 grudnia 2010, Filharmonia Lubelska
Bo w poniedziałek mieli kończyć realizację wspólnej płyty. A od niedzieli w Lublinie sporo osób już na nią czeka.
Choć koncert był podzielony na dwie części – i to na większą w której wystąpili muzycy Kroke i drugą skromniejszą z udziałem Mai Sikorowskiej – wieczór należał do wokalistki. Swoim mocnym, pięknym głosem uwiodła publiczność.
Nie napiszę, że widzowie zgotowali artystom owację na stojąco, bo to w naszym mieście oczywista oczywistość, że się klaszcze stojąc. Nawet ze słabszych powodów. Tym razem owacja się broniła. I jeśli dodała skrzydeł Sikorowskiej – tym lepiej.
Nowy program, który wspólnie przygotowali Jerzy Bawoł (akordeon), Tomasz Kukurba (altówka) i Tomasz Lato (kontrabas) czyli Kroke oraz gościnnie Tomasz Grochot (perkusja) i Maja Sikorowska to projekt grecki. Sikorowska (córka Andrzeja Sikorowskiego, twórcy grupy Pod Budą i Greczynki, Chariklii Motsiou-Sikorowskiej) przygotowała śpiewane po grecku piosenki idealnie wpisujące się w nurt i nerw oraz urok dotychczasowej twórczości Kroke.
Na lubelskim koncercie (jak tłumaczyli wykonawcy jednym z pierwszych granych dla tak dużej widowni) mieliśmy okazję usłyszeć jak świetnie brzmią zarówno nostalgiczne i porywająco rytmiczne piosenki.
Między wokalistką i muzykami nie było negatywnego napięcia. Nikt nikomu nie udowadniał, kto jest gwiazdą. Choć różnica w sposobie zgrania między Kroke solo, a Kroke z wokalistką – była.
– Już śpiewanie mnie tremuje, a mówienie o piosenkach jeszcze bardziej – przyznała się między utworami Maja, którą Tomasz Kukurba żartobliwie namawiał, by przetłumaczyła, choć kawałek greckiego tekstu.
Ale stremowana Sikorowska debiutantką nie jest. Śpiewała z zespołem ojca, w duecie z ojcem. Teraz przyszedł czas na Kroke. Bez znajomości greckiego można było docenić urodę wykonania i samych utworów.
I czekać na koniec pracy nad płyta. Podobno brakowało już tylko jednej piosenki. A kto posłucha Sikorowskiej z Kroke z płyty będzie się dziwił oglądając zdjęcia: to ona taka młoda? I taka drobna i taka dziewczęca?
A Kroke? Cóż, Kroke. W formie. I z osobistą elegancją – jeden z utworów dedykowali zmarłemu w zeszłym tygodniu Mirkowi Olszówce.
W gorszej formie niż muzycy był realizator świateł.
(agdy)
PS. W 2002 roku w wywiadzie dla "Twojego go stylu” Maja Sikorowska mówiła: Ciągnie mnie do śpiewania, ale nie wiem jak z tym będzie. Tata ciągle mi powtarza, że w tym zawodzie trudno jest się wybić, że to ciężka praca. Rodzice chcą, żebym śpiewanie traktowała, jako hobby. No, to po 8 latach coś się wyjaśniło.