Renata Przemyk, Lublin, Chatka Żaka, 5.04.09
Akademickie Centrum Kultury, poza znakomitymi dorocznymi Mikołajkami Folkowymi i zaopatrzonymi w niezłe występy muzyczne ZdaErzeniami, od wielu lat nie generuje porywających koncertów. Jednak w poprzedniej dekadzie chodziło się tam dość często posłuchać muzyki na żywo, bo różni organizatorzy wynajmowali od UMCS chatkową salę widowiskową.
Od 2001 roku, kiedy powstało w miasteczku akademickim Centrum Kongresowe Akademii Rolniczej (przemianowane po siedmiu latach na Centrum Kongresowe Uniwersytetu Przyrodniczego) z dobrą akustycznie salą widowiskową na 600 miejsc i ze świetnym zapleczem, i takie zdarzenia stały się rzadkością.
Nowa specjalistka ds. programowych Justyna Domaszewicz próbuje od ubiegłej jesieni rozruszać tę podupadłą instytucję. Ma niegłupie pomysły, liczne kontakty i siłę przebicia. Organizuje ciekawe imprezy, ale Chatka Żaka nie pęka w szwach. Ostatnio obiekt stracił kolejną grupę bywalców po wprowadzeniu zakazu palenia papierosów (komu przeszkadzała palarnia na uboczu?).
Renata Przemyk też dołuje. Nie miała naprawdę dobrego albumu od wielu lat. Jej ostatni longplay zatytułowany "Unikat” z 2006 roku mógł w chwili wydania wydawać się czymś oryginalnym dla miłośników alternatywy. Ale dziś nawet oni nie chcą go słuchać, twierdząc, że to najgorszy album w karierze zdolnej szansonistki.
Chyba w lutym miał się odbyć koncert krakowskiej artystki w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego. Ale z powodu nikłego zainteresowania biletami został odwołany. Po dwóch miesiącach Renata Przemyk ponownie zapowiedziała się z koncertem w Lublinie.
Tym razem zapraszała do trochę mniejszej sali do Chatki Żaka na występ akustyczny w triu, w którym sama obsadziła się nie tylko w roli wokalistki, ale także instrumentalistki, grającej na perkusjonaliach i gitarze. W triu bez akordeonisty, za to z dwoma gitarzystami. Czyli w sumie w formule, w jakiej jeszcze nigdy jej nie słyszeliśmy nad Bystrzycą.
I to chwyciło. Na koncert przyszło tyle ludzi, że sala widowiskowa zapełniła się prawie do ostatniego miejsca. A stało się to w dniu, w którym w mieście działo się kilka ciekawych konkurencyjnych imprez.
Mimo dużej dawki mniej udanych piosenek z ostatnich lat, występ był atrakcyjny, bo zupełnie inny, zaskakujący. I to nie tylko w warstwie muzycznej. Renata Przemyk dwoiła się i troiła, by zaintrygować słuchaczy. Grała rekwizytami i kostiumem (np. do każdej piosenki zmieniała buty, prezentowała się też boso).
A że ma wspaniały głos, nawet słabsze numery w połączeniu z ciekawą teatralizacją robiły niezłe wrażenie.