I Lublin Jazz Festival, Centrum Kultury, Lublin, 17-19.04.2009
Jak usłyszałem po raz pierwszy, kto wystąpi na I Lublin Jazz Festival, nie byłem specjalnie zelektryzowany. Z jednej strony mało znane grupy (Paristetris, Contemporary Noise Sextet, RGG Trio, Yazzbot Mazut), z drugiej - znakomici, ale strasznie opatrzeni już artyści (Pink Freud, Tomasz Stańko, Mikołaj Trzaska).
Żadnych polskich gwiazd, które dawno nie występowały w Lublinie, żadnych dużych gwiazd z zagranicy, żadnych koncertów promujących głośne albumy.
Jedyną pozycją festiwalu, która na dzień dobry wydała mi się czymś atrakcyjnym, świeżym i pożądanym, był pierwszy w Lublinie koncert klarnecisty Wacława Zimpela (największe odkrycie polskiego jazzu ostatnich dwóch lat) z Markiem Tokarem (kontrabas) i Harrisem Eisenstadtem (perkusja), zaplanowany na ostatni dzień trzydniowej imprezy.
Dopiero zagłębienie się w biografie i dokonania pozostałych składów, które jeszcze nie występowały nad Bystrzycą, wyostrzyło mi nieco apetyt na kilka innych koncertów. Zorientowałem się, że szczególnie ciekawie może być na postmodernistyczno-kabaretowej grupie Paristetris i hardjazzowym Contemporary Noise Sextet.
Dowiedziałem się też, że Stańko przyjeżdża z zupełnie nowym zespołem Tomasz Stańko Nordic Quintet. Po latach grania z Marcinem Wasilewskim (fortepian), Sławomirem Kurkiewiczem (kontrabas) i Michałem Miśkiewiczem (perkusja), sławny trębacz wymienił ich na Alexiego Tuomarilę (fortepian), Andersa Christensena (kontrabas) i Olaviega Louhivuoriego (perkusja), dokładając jeszcze Jakoba Bro (gitara).
Te cztery dobrze rokujące pozycje koncertowe na osiem to może nie Montreux Jazz Festival, ale zawsze niebagatelny powód do pojawienia się we wszystkie trzy dni w Sali Nowej Centrum Kultury.
W praktyce scenicznej każda z nich okazała się nawet lepsza niż się spodziewałem. W piątek najpierw poddałem się z lubością intrygującej huśtawce nastrojów, napędzanej przez bardzo sprawną technicznie jazzowo-rockową maszynę Contemporary Noise Sextet.
Następnie przyjemnie zakręciło mi się w głowie od na karuzeli stylistycznej - od opery przez jazz do popu - jaką uruchomił zespół Paristetris.
W sobotę przekonałem się, że nowe menu Tomasza Stańko, jednego z najinteligentniejszych wampirów europejskiego jazzu, bardzo mu służy. Młoda, skandynawska krew, jaką wysysa z towarzyszących mu muzyków, nakręca go do bardzo przygodowego grania, przy którym nie sposób się nudzić.
W niedzielę Wacław Zimpel zaimponował mi zaskakująco przytomną i przemyślaną grą jak na artystę funkcjonującego z freejazzową łatką. Występ jego międzynarodowego, polsko-ukraińsko-amerykańskiego tria, miał nie tylko sporo uroku, ale też sens.
Te koncerty były udane nie tylko od strony muzycznej. Dzięki znakomitej oprawie wizualnej - światło i projekcje - stały się także czymś atrakcyjnym do oglądania. Po raz pierwszy w Lublinie tak przyłożono się do jazzowego festiwalu (a było ich w Kozim Grodzie już kilka).
Festiwal zorganizowany przez Barbarę Luszawską okazał się sukcesem frekwencyjnym. Codziennie widownia była zapełniona, a w pobliskim klubie Centrala kwitło życie towarzyskie. Muzyka zbliżyła ludzi w różnym wieku i z różnych stron Europy. I to było najfajniejsze.
Jacek Szymczyk
Podpis