Janusz Opryński zrobił Biesy. Kiedy przed laty zobaczyłem na KUL spektakl z Janem Nowickim i Jerzym Radziwiłowiczem, wydawało mi się, że takiego Dostojewskiego już nie zobaczę. A jednak. Sceny z tamtego przedstawienia zobaczyłem w Centrum Kultury w Lublinie. Biesy Opryńskiego to dojrzały, wyważony, mądry teatr. Teatr, który karmi duszę.
To jest bardzo powściągliwy, zmysłowy, teologiczny spektakl. „Jeśli Bóg nie istnieje, to jaki ze mnie kapitan” – mówi w spektaklu Opryńskiego Adam Ferency. Ferency, Kapitan Lebiadkin, były oficer i pijak, który często bije swoją siostrę, Marię Timofiejewnę Lebiadkin, ale mówi wierszem i czyta poezję. To Ferency wraz z Jackiem Brzezińskm, fundamentalnym aktorem Teatru Provisorium, który pojawia się w spektaklu jako Liputin, Fiedka, Szygalew. Szygalew - trzyma klucz do interpretacji spektaklu, wskazując klawisz Enter. Oddajmy głos narratorowi: „w życiu nie widziałem u człowieka twarzy tak ponurej, chmurnej i posępnej”. O tym, co pojawi się, po naciśnięciu klawisza Enter, na końcu recenzji.
Biesy Janusza Opryńskiego to najpierw spektakl o miłości. Miłości na nasze, trudne czasy, w których Miłość się zdewaluowała, wyszła z mody, została zastąpiona przez seks. Miłość się zdewaluowała, bo czasy się zdewaluowały, jakie są, każdy widzi. W tych czasach przekraczanie granic obyczajowych przez bohaterów powieści Dostojewskiego wydaje się niewinną igraszką. Biesy są spektaklem o Miłości. Oto podczas pobytu w Petersburgu Stawrogin w tajemnicy poślubi ułomną psychicznie i fizycznie Marię Lebiadkin. W tej roli cudowna Agnieszka Roszkowska. To ona opowiada ułomną, wielką miłość. Gra powściągliwie, Janusz Opryński prowadzi jej rolę z wielką wstrzemięźliwością. Wstrzemięźliwość jest znakiem rozpoznawczym tego spektaklu, jest także symbolem drogi, którą przeszedł sam Opryński. Ci wszyscy, którzy czekali na ekstremalne chwyty, będą zawiedzeni. To jest już inny Opryński.
Biesy Janusza Opryńskiego to spektakl o Czułości. Czułości, jako drugiej sile, która wespół z Miłością stanowi osnowę spektaklu. I osnowę teatru na dzisiejsze czasy. Tłumaczyć czułość spektaklu na słowo nie ma co, Opryński rzuca ziarno czułości w serca widzów i to znów, kolejny znak rozpoznawczy jego teatru.
Biesy Janusza Opryńskiego to spektakl o współczuciu. O współczuciu dla Stawrogina, którego gra z pokorą Sławomir Grzymkowski. Piękna, skupiona rola. Szacunek.
Co jeszcze? Świetne kreacje aktorskie każdego z osobna. Ale wymienię tu niezrównany duet. Starego Wierchowieńskiego, wiernego pięknu (Piękno zbawi świat), w tej roli Mariusz Wojciechowski i młodego Wierchowieńskiego, miłośnika befsztyków (Łukasz Lewandowski). Kto patrzy i widzi, dostrzeże może najważniejszych zabieg reżyserski. Janusz Opryński ubierze Starego Wierchowieńskiego w swój płaszcz.
Co jeszcze? Niezwykle funkcjonalna i pełna symboliki scenografia Jerzego Rudzkiego, który podzielił scenę na dwie części. Pierwszą, przed widzem, otchłań destrukcji, i drugą, dającą nadzieję, że piękno jednak zbawi świat. Scena, kiedy Szatow (Maciej Wyczański) zatyka za poręcze krzesła cerkiewną świeczkę i zaczyna się modlić, to majstersztyk. Tak niewiele trzeba, że zagra tęsknotę za prawosławną Rosją. Są także dekoracje muzyczne, Rafał Rozmus umiejętnie dopełnia przedstawienie. Wielu recenzentów po warszawskiej premierze stawiali spektaklowi punkty, oceniając to co zobaczyli. Więc w opozycji do warszawskich punktów piszę swoje. W skali 1 do 10 daję 9-10, co oznacza: Zachwyt i wszyscy na Dostojewskiego idziemy. Punktatorom ze stolicy daję 1-2, co w mojej skali punktacji znaczy dramat.
Po spektaklu zapada cisza. Czas nacisnąć Enter. Wizja Szagalowa trwa nadal. Społeczeństwo niewolników, opanowanych przez strach i zniechęcenie właśnie się tworzy. Jeden donosi na drugiego, niewielka grupa władców zaciera ręce. Biesy mają pełne ręce roboty. W myśl zasady, uderz w stół, zaraz jakiś bies się odezwie. Hej biesie, jesteś tam? Do roboty.
Fiodor Dostojewski, Biesy
Adaptacja i reżyseria: Janusz Opryński, tłumaczenie: Tadeusz Zagórski, muzyka: Rafał Rozmus, wizualizacje: Aleksander Janas, kostiumy: Katarzyna Stochalska, scenografia: Jerzy Rudzki, producent: Barbara Sawicka, Dorota Stochmalska. Obsada: Sławomir Grzymkowski Mikołaj Stawrogin, Łukasz Lewandowski Piotr Stiepanowicz Wierchowieński, Marcin Sztabiński Aleksy Kiriłow, Maciej Wyczański Iwan Szatow, Anna Moskal Barbara Pietrowna Stawrogin, Mariusz Wojciechowski Stiepan Trofimowicz Wierchowieński / Tichon, Agnieszka Roszkowska Maria Timofiejewna Lebiadkin, Adam Ferency Kapitan Lebiadkin, Martyna Kowalik Liza Drozdow, Agata Góral / Agata Rózycka Daria Pawłowna / Maria Szatow, Jacek Brzeziński Liputin / Fiedka / Szygalew.
Koprodukcja Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy i Teatru Provisorium. Współprodukcja z Centrum Kultury w Lublinie