Bartłomiej Kiełbowicz kolekcjonuje rzeczy, wspomnienia, historie. Z nich buduje wielowątkowy wszechświat pełen kontrastów, nostalgii i humoru. Jego „Sublimację” prezentuje Galeria Biała.
„Sublimację”, słownikowo przejście od ciała stałego w gaz, można rozumieć bardziej metaforycznie: jako stan, gdy coś realnego, materialnego staje się nagle nieuchwytne. Dla Bartłomieja Kiełbowicza sublimacja oznacza energię tworzenia, nadanie sensów rzeczywistości, która jest obecna, a czasem już minęła.
Jednym z bardziej interesujących, wielu wątków na wystawie jest artystyczny dialog z ojcem, fotografem, Andrzejem Kiełbowiczem, poprzez który nie tylko rysują się dwie Polski, ale i stanowi on przepustkę do poznania osobistego wymiaru niektórych prac.
Prywatne i publiczne
Fotografie obrazujące kraj z lat osiemdziesiątych artysta zderza realiami współczesnymi, naznaczonymi zarówno nadzwyczajnym stanem pandemii, jak i przemianami społecznymi. Przykładem może być cykl dokumentujący pielgrzymkę papieża do Polski zestawiony z pracami z cyklu „Preapo”. Wyraźnie rysują się tu dwie wizje religijności, tej pełnej oczekiwania i nadziei oraz nasączonej nieufnością i nietolerancją. Nie przypadkiem tuż obok znajduje się wideo „Trzepak”, na którym artysta z pasją otrzepuje dwie flagi – polską i tęczową.
Trzepak
– To symbole, które są bez przerwy używane, miętoszone, wyeksploatowane do granic z powodu sporów społecznych. Wideo jest próbą oczyszczenia flag i zażegnania waśni – tłumaczy. Hasło „Polska dla Polaków” wyryte w różnych językach na kamiennej tablicy także stanowi próbę rozbrojenia wrogich postaw.
Sercem wystawy wydaje się być czarna sala, gdzie w kameralnym mroku artysta dzieli się z widzami tym, co osobiste. Centralne miejsce zajmuje praca realistycznie przedstawiająca kołdrę, taką jak za dawnych lat: w białej poszewce, z ozdobnym wycięciem w serek. „Kołdra” i „Firanka” są jak wyjątkowy, bardzo poruszający hołd złożony babci i wywołują cały szereg skojarzeń: ciepło, miękkość, otulenie, delikatność.
Przezroczysta, ażurowa zasłonka, to, jak sam artysta określa: – Efemeryczna bariera, granica między dwoma światami. Rozmawiałem dużo z babcią o umieraniu, ciągle mówiła, że zaraz odejdzie. Trwała gdzieś na granicy życia i śmierci – wyznaje.
Pandemobook (teaser)
Recycling wspomnień
Duch minionego czasu niewidocznie towarzyszy „Sublimacji”. Bartłomiej Kiełbowicz wykorzystuje w pracach stare mapy, zdjęcia, karty, znaczki czy zeszyty. Odwołuje się tym samym do rezerwuaru pewnych wspólnych wspomnień. Zeszyty z szarą, bądź lekko zabarwioną, tekturową okładką mogą być obiektem antykwarycznym, jak i doświadczeniem pokoleniowym dla tych, którzy je wciąż pamiętają.
W zaaranżowanej na szkolną salę przestrzeni głos czyta „Mój dzienniczek” z 1934 roku, autorem jest uczeń szóstej klasy, Leon Dolatowski. Okładki zeszytów ostrzegają przed zjeżdżaniem z poręczy albo wchodzeniem na miny, ale już przed czyhającą z rogiem wojną, nie. Artysta wymownie pokazuje, jak rzeczy, a wraz z nimi ich właściciele, zamieniają się w swoją własną historię.
Na wystawie pojawia się jeszcze jeden dziennik, wideo „Pandemobook” Kiełbowicza i Liwii Bargieł. Scenariusz tworzą wybrane fragmenty ich osobistych „zapisków” – jej notatek i jego rysunków. Prezentuje on studium lęków, napięć i codziennych obserwacji. „Pandemobook” nie jest oczywiście tak dramatyczny jak przedwojenny dzienniczek Leona, ale również opowiada o indywidualnie przeżywanym „tu i teraz” – czasem przygnębiającym, czasem wręcz komicznym.
„Sublimacja”, Bartłomiej Kiełbowicz, Galeria Biała, ul. Peowiaków 12, do 27.02