– Latawiec jest też symbolem Afganistanu, wolności, ale też zakazów. Bo Talibowie w Kabulu od razu po przejęciu władzy zakazali puszczania latawców i słuchania muzyki – Rozmowa z Ewą Kozdraj z Bratnika w powiecie lubartowskim, prezeską Stowarzyszenia Dla Ziemi, nominowaną przez Fundację im. Stefana Batorego do Nagrody im. Olgi Kersten-Matwin za działania na rzecz uchodźców i uchodźczyń.
- Jak pani przyjęła wiadomość o nominacji?
– Cieszę się, bo to uznanie dla całego zespołu osób, z którymi pracuję. To tym bardziej ważne, że dostrzeżono nas, stowarzyszenie spoza wielkiego ośrodka miejskiego. W miastach chyba takie organizacje bardziej widać. A my na Lubelszczyźnie już od 13 lat pracujemy na rzecz uchodźców i uchodźczyń.
- Czym dokładnie zajmuje się pani stowarzyszenie?
– Działamy na rzecz osób starających się o nadanie statusu uchodźcy, które trafiają do ośrodków na Lubelszczyźnie. Kiedyś było takich miejsc więcej. W 2016 roku, mierząc siły na zamiary, skierowałyśmy aktywność głównie na Ośrodek dla Cudzoziemców w Łukowie, w którym najdłużej jesteśmy obecne. Jesteśmy małą organizacją, nie mamy sztabu ludzi, ani wielkich zasobów finansowych, dlatego w dużej mierze to praca wolontariacka. Ale jesteśmy konsekwentne.
- Jaki cel wam przyświeca w tym działaniu?
– Chcemy włączać, wzmacniać i integrować uchodźców i uchodźczynie, to nasz główny cel. A robimy to na przykład poprzez prowadzenie pracowni artystyczno-rzemieślniczej. Mamy też sklep internetowy z produktami zrobionymi w tej pracowni. Poza tym, panie cudzoziemki prowadzą w różnych miejscach warsztaty rzemieślnicze. W sklepie są też T-shirty z grafikami podarowanymi nam przez znane artystki i artystów, m.in. Martę Frej i Janka Kozę. Do tego jeszcze ubrania z drugiej ręki. A cały dochód ze sprzedaży przeznaczamy na działania związane z naszą misją. Zależy nam, aby uchodźcy czuli się u nas bezpiecznie. Aby dzieci miały zajęcia dodatkowe. To nie jest ich wina, że z powodu sytuacji geopolitycznej musieli opuścić swoje domy i znaleźli się w Polsce, w województwie lubelskim.
- Ktoś wam w tym wszystkim pomaga?
– Zgłaszają się do nas różne instytucje. Na przykład, przez ostatni rok akademicki ponad 60 studentek Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie uczyło dzieci cudzoziemskie z Łukowa języka polskiego w formie online, w ramach praktyk studenckich. To były lekcje „jeden na jeden”. Promocja u nas kuleje, bo ciągle pracujemy i mamy mało czasu, by się tym profesjonalnie zająć. Ale staramy się działać kreatywnie, bo większość osób w stowarzyszeniu to artyści i artystki. Pracujemy z osobami w procedurze uchodźczej często właśnie poprzez kulturę i sztukę. Na przykład języka polskiego uczymy również poprzez przygotowania do spektakli teatralnych. W 2019 roku wystąpiłyśmy podczas Festiwalu Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie.
- Teraz pomagacie cudzoziemcom z Afganistanu?
– Obecnie cały dochód ze sprzedaży rzeczy ze sklepu internetowego przeznaczamy na pomoc cudzoziemcom docierającym z Afganistanu. Tutaj liczy się czas, bo często te osoby przybywają do nas w letniej odzieży, bez żadnego dobytku. Rano w Kabulu było ponad 20 stopni, a u nas tylko 5. Dlatego uruchomiłyśmy zbiórkę internetową. Za zebrane środki chcemy zakupić artykuły higieniczne, bieliznę oraz naczynia.
- A co ma do tego wszystkiego latawiec?
– Symbolem naszej zbiórki jest latawiec. Organizowaliśmy wiele warsztatów robienia latawców dla dzieci cudzoziemskich. Latawiec jest też symbolem Afganistanu, wolności, ale też zakazów. Bo Talibowie w Kabulu od razu po przejęciu władzy zakazali puszczania latawców i słuchania muzyki. A my właśnie również poprzez muzykę staramy się pracować z cudzoziemcami, na przykład nagrywając piosenki.