Mniej grypy, gruźlicy, a także chorób zakaźnych – wynika z raportu lubelskiego sanepidu za ubiegły rok. To „efekt uboczny” pandemii COVID-19.
W ubiegłym roku zapadalność na grypę i infekcje grypopodobne w województwie lubelskim była aż o 35,85 proc. niższa w porównaniu z rokiem poprzednim. Różnicę widać też w liczbie potwierdzonych przypadków oraz podejrzeń zachorowań - 169 399 w 2019 roku i 124 136 w 2020 roku. Szczyt zachorowań przypadł na drugi tydzień lutego, kiedy odnotowano 11 370 chorych. Do szpitali w województwie lubelskim skierowano 1173. Z powodu ciężkich powikłań zmarło jednak o połowę mniej osób niż rok wcześniej (8 zgonów w 2020 roku i 15 w 2019).
Na pewno nie jest to efekt szczepień ochronnych, bo ich poziom grypie utrzymuje się na tym samym poziomie – powyżej 2 proc. Co jednak ciekawe, w ubiegłym roku zaszczepiono 894 dzieci w wieku do 4 lat, podczas gdy rok wcześniej w tej grupie wiekowej wykonano tylko 467 szczepień.
Jak wynika z raportu Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie, w ubiegłym roku w naszym regionie było też mniej gruźlicy. Zarejestrowano 268 zachorowań, czyli o 169 mniej niż rok wcześniej. Widać to też we współczynniku zapadalności na 100 tys. mieszkańców. W 2020 r. wyniósł on 12,7 i był o 7,8 niższy niż w 2019 roku.
Spadek dotyczy także zatruć pokarmowych (zakażeń jelitowych). W ubiegłym roku w całym regionie zanotowano tylko 22 takie ogniska (53 chorych), podczas gdy rok wcześniej zgłoszono ich aż 92 (729 chorych). Mniej było wirusowego zapalenia wątroby typu B (18 w 2020 i 50 w 2019 r.) oraz typu C (42 w 2020 i 174 w 2019).
– Potwierdzonych przypadków grypy jest zawsze mało, więc spadek w statystykach dotyczy przede wszystkim infekcji grypopodobnych. Bardzo duże znaczenie miało tu zdecydowane ograniczenie kontaktów między ludźmi – w pracy, w szkole, w dużych skupiskach, na ulicy oraz większa higiena, dezynfekcja czy noszenie masek ochronnych, czego przed pandemią nie było. Chroniąc się przed zakażeniem SARS-CoV-2, chroniliśmy się „przy okazji” przed innymi chorobami zakaźnymi – mówi Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny i prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. Dodaje: - Fakt, że choroby zakaźne są w odwrocie to efekt uboczny pandemii COVID-19. Nie zawsze jednak pozytywny. W przypadku np. wirusowego zapalenia wątroby typu C, spadek zachorowań wiąże się głównie z brakiem, lub bardzo ograniczonym dostępem do lekarzy zakaźników, którzy byli skupieni przede wszystkim na leczeniu chorych z COVID-19. W związku z brakiem wczesnej diagnostyki w wielu przypadkach choroba może być już w zaawansowanej postaci, co ogranicza skuteczność leczenia.