Rozmowa z Dariuszem Łukasikiem, zawodnikiem Motoru Lublin
- Jak oceniasz mecz ze Stalą Kraśnik. Na początku wydawało się, że nie będziecie mieli wielkich problemów z wygraną...
– To był bardzo ciężki pojedynek, ale najważniejsze jest to, że zobaczyliśmy drużynę. Dzięki temu od początku do końca mieliśmy kontrolę nad tym spotkaniem. Szkoda bramki na 2:1. Ten gol był niepotrzebny i mogliśmy się go ustrzec, ale cieszy, że udało nam się dowieźć korzystny wynik do końcowego gwizdka. Mieliśmy też kilka dobrych sytuacji, żeby podwyższyć prowadzenie. Mamy jednak trzy punkty, więc teraz pozostaje nam dobrze przepracować zimę i szykować się na wiosnę.
- Mieliście dobry początek, ale później Stal też potrafiła zaatakować i zrobił się otwarty mecz...
– Wiadomo, że jak ktoś strzela bramkę kontaktową na 2:1, to łapie wiatr w żagle i determinacja się zwiększa. Nam jednak także należy się szacunek, bo z tyłu potrafiliśmy utrzymać wynik. Od napastnika do bramkarza stanowiliśmy monolit. Widać poprawę. Z treningu na trening i meczu na mecz jest coraz lepiej. Jesteśmy dobrej myśli i oby tak dalej.
- Wygrana ze Stalą spowodowała, że zrównaliście się w tabeli z liderem Koroną II Kielce...
– Cieszymy się. Teraz tylko dobrze się przygotować i od samego początku wiosny ruszyć. Wszyscy wiedzą, jaki jest cel. Nikt nikogo nie będzie oszukiwał – walczymy o awans i wszyscy damy z siebie sto procent, żeby ten plan zrealizować.
- Indywidualnie też możesz być zadowolony. Przyszedłeś do klubu w sierpniu i musiałeś chwilę poczekać na swoją szansę. A teraz grasz w podstawowym składzie i właśnie zdobyłeś pierwszego gola dla Motoru...
– Na początku z adaptacją zawsze jest ciężko. Tutaj rodzi się naprawdę fajna drużyna. Z miesiąca na miesiąc i tygodnia na tydzień można było to odczuć. Teraz jest mi na pewno lepiej w szatni. Wiadomo, że trzeba było o swoje walczyć. To nie jest tak, że dostałem coś za darmo. Myślę, że pokazywałem na treningach sto procent swoich możliwości. Dostałem szansę, ale dostać ją, a wykorzystać to dwie różne sprawy. Myślę, że mi się udało, a teraz trener, a przede wszystkim drużyna na mnie liczą i cieszę się, że mogłem pomóc zdobywając gola przeciwko Stali.
- Z trenerem Mirosławem Hajdą znacie się jeszcze z Garbarni Kraków?
– Tak. Zrobiliśmy razem dwa awanse, może mam takie szczęście, że tam, gdzie gram to udaje się wywalczyć promocję do wyższej ligi. Mam nadzieję, że na koniec sezonu znowu będziemy się cieszyć z trzeciego awansu.
- Trener Hajdo był powodem, dla którego zdecydowałeś się na przenosiny do Lublina?
– Do końca nie wiem, jak to było. Na początku, jak przychodziłem do Krakowa to był zwolennikiem mojej osoby. Nie było jednak tak, że przyszedłem do Lublina tylko z powodu trenera. Nie miałem też żadnej taryfy ulgowej. Zawsze musiałem zapracować na wszystko. Gdyby nie ciężka praca, ale i kontuzja kolegi, to o szansę byłoby ciężko. Dostałem ją i mam nadzieję, że wykorzystałem.
- Trochę czasu minęło od twojej ostatniej bramki...
– To prawda. W sumie wyjdą chyba ponad dwa lata, bo ostatnio trafiłem do siatki w II lidze przy okazji meczu z GKS Jastrzębie w 2017 roku. Długo zmagałem się jednak z kontuzją i można powiedzieć, że jeden sezon straciłem praktycznie cały. Udało się zdobyć gola w meczu ze Stalą, a teraz mam nadzieję, że tych bramek będzie więcej.