Aborcja z powodów uszkodzenia lub choroby płodu jest niezgodna z Konstytucją – orzekł zdominowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny. Była to jedna z trzech przesłanek, dla których do tej pory można było legalnie wykonać zabieg przerwania ciąży. Politycy opozycji mówią, że decyzja nieprzypadkowo zapadła w czasie obostrzeń pandemicznych.
Według wypracowanego w 1993 roku tzw. kompromisu aborcyjnego przerwanie ciąży jest możliwe w trzech przypadkach: gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałtu), gdy zagraża życiu lub zdrowiu kobiety ciężarnej lub gdy badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. W czwartek Trybunał Konstytucyjny uznał, że ostatnie z tych przesłanek jest niezgodna z Konstytucją. W uzasadnieniu wyroku wskazano, że ludzkie życie jest wartością w każdej fazie rozwoju i jako wartość, której źródłem są przepisy konstytucyjne, powinno być chronione przez ustawodawcę.
Tuż po ogłoszeniu decyzji Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało zmiany w programie „Za życiem”. – Dziś po wyroku TK, czas na kolejny krok. Składamy jasną deklarację polityczną. Ten program zostanie kompleksowo zrewidowany, usprawniony i poszerzony, tak, by zapewnić odpowiednią opiekę każdemu dziecku rodzącemu się z poważną chorobą czy wadami – mówiła dziennikarzom rzeczniczka partii Anita Czerwińska.
„Naturalna decyzja”
Wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w ubiegłym roku złożyło 119 posłów z Prawa i Sprawiedliwości, Konfederacji i Kukiz’15.
– Ten wyrok był długo oczekiwany, bo wniosek do Trybunału Konstytucyjnego był składany dwa razy – przypomina poseł PiS Krzysztof Szulowski. – Trudno mówić o satysfakcji, ale moim zdaniem jest to naturalna decyzja w tej ważnej kwestii. W ten sposób sankcjonujemy prawo do życia każdego dziecka, niezależnie od jego stanu zdrowia.
– Jestem totalnie przeciwko zabijaniu Polaków, bez względu na wiek. Jeśli zaczniemy segregować naszych bliźnich, jak kiedyś Niemcy, to przestaniemy być ludźmi. Mam doświadczenie z pracy z osobami niepełnosprawnymi i żadna z nich nie chciała umrzeć. Jeśli pan poczyta rozmowy z ludźmi, którzy przeżyli aborcję, to wszyscy chcą żyć. To pokazuje, że dbanie o tych najsłabszych powinno rozpoczynać się już na początkowym etapie życia – przekonuje z kolei Jarosław Sachajko (PSL-Kukiz’15). Polityk z Zamościa przyznaje jednak, że choć podpisał się pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, to nie jest zadowolony ze sposobu, w jaki rządzący doprowadzili do zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, bez wcześniejszej ochrony godnego życia osób urodzonych. – Temat został cynicznie wykorzystany zarówno przez PiS, jak i opozycję do gry politycznej. Zabrakło przeprowadzenia uczciwej debaty, która pokazałaby ludziom, iż cywilizacja śmierci na początek uderza w dzieci, później w chorych, kalekich i starych.
Protest kobiet w Lublinie. Niedziela
„Wyrok na kobiety”
Lubelscy politycy z innych ugrupowań opozycyjnych mówią wprost: „To wyrok na kobiety”. – Ciężko mi znaleźć inne słowa, które to skomentują. To odebranie im prawa do decydowania o sobie. Nie chcę używać ostrego słownictwa, ale ten wyrok przypomina mi niektóre państwa, w których kobieta jest traktowana jak rzecz, a nie jak człowiek – mówi poseł Koalicji Obywatelskiej Riad Haidar, były wieloletni ordynator oddziału neonatologii w wojewódzkim szpitalu w Białej Podlaskiej. – Z praktyki zawodowej wiem, że większość kobiet u których były przesłanki do dokonania aborcji, decyduje się urodzić. Ale chodzi o to, by miały prawo wyboru. Naszą rolą jako lekarzy nie jest namawianie, ale wytłumaczenie, co się dzieje i do czego może dojść. Wtedy świadoma osoba podejmuje decyzję według swojego punktu widzenia i uznania.
– Jeżeli uważnie oglądało się tę rozprawę, to było widać, że niektórzy sędziowie zadawali merytoryczne pytania, które podważały i wręcz ośmieszały złożony wniosek. Można się jednak było domyślać, ze taki wyrok zapadnie – komentuje posłanka Lewicy Monika Pawłowska. I powtarza słowa Haidara: – To jest wyrok na kobiety, które teraz będą zmuszone patrzeć na cierpienie swoich dzieci i mężów, same będą cierpieć. 98 proc. aborcji wykonywano ze względu na tę przesłankę, której teraz zakazano.
Według posłanki KO Joanny Muchy, PiS zdecydował się na rozstrzygnięcie w tej kwestii, bo obawia się przegranej w kolejnych wyborach. – Pandemia zmienia wszystko, bo obnaża brak elementarnych umiejętności rządzenia państwem. Dlatego Jarosław Kaczyński wie, że jeśli chce utrzymać swoją władzę, to nie będzie to władza demokratyczna, lecz dyktatorska, Postanowił zatem złamać kręgosłup tej sile społecznej, która jak dotąd jako jedyna z nim wygrała – kobietom. Wychodzi z założenia, że jeśli pokona kobiety, nikt inny nie będzie już w stanie upomnieć się o swoje prawa – przekonuje Mucha. I dodaje, że jej zdaniem trybunał zajął się tą sprawą właśnie teraz nieprzypadkowo. – Bo w czasie obostrzeń pandemicznych strona społeczna jest najsłabsza, a władza dostaje kolejne uzasadnienia do stosowania środków przemocy. Czas pandemii pokazuje nam jasno, kto nami rządzi.
Protest kobiet w Lublinie. Sobota
Niechęć i odmowa
Według danych przekazanych nam przez Ministerstwo Zdrowia, w ubiegłym roku na terenie województwa lubelskiego przeprowadzono 12 zabiegów przerwania ciąży (na 1110 w skali całego kraju). Osiem z nich było spowodowanych prawdopodobieństwem upośledzenia płodu, a cztery wynikały z zagrożenia dla życia lub zdrowia matek. W 2018 roku dokonano 11 aborcji, a rok wcześniej – sześciu. Wszystkie były związane z wynikami badań prenatalnych.
– Wiem, że w niektórych ośrodkach takie zabiegi są przeprowadzane. Często trafiają do mnie pacjentki ze wskazaniem do wykonania aborcji, ale spotykają się z bardzo dużą niechęcią i odmową. Lekarze mają jednak do tego prawo, powołując się na klauzulę sumienia – komentuje dr hab. n. med. Marek Gogacz, wojewódzki konsultant ds. położnictwa i ginekologii.