Decyzje, które w ostatnich dniach zapadają w bankach, mogą przyprawić osoby szukające właśnie teraz odpowiedniego kredytu hipotecznego o zawrót głowy.
Chodzi o zbyt liberalne podejście do obliczania zdolności kredytowej (a co za tym idzie zbyt wysokie kredyty dostępne dla klientów, którym realny dochód często nie pozwalał aż tak się zadłużyć), zbyt wysoka dostępna kwota kredytu w stosunku do wartości nieruchomości, która miała zabezpieczać wierzytelność banku, oraz zbyt duże pole manewru przy negocjacjach cenowych dla dużych kwot kredytu.
Od 1 października prowizje od kredytów podniosły kolejne działające w Polsce banki.
Na taki krok zdecydowały się Polbank, Nordea, DomBank i GE Money Bank. Nowym klientom coraz trudniej dostać też kredyt na całą wartość nieruchomości. Zdaniem ekspertów, można się spodziewać dalszego wzrostu marż kredytowych.
Jest jednak światełko w tunelu...
Bank może dużo, ale... nie wszystko
Jak powinni zachować się w takiej sytuacji kredytobiorcy?
- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że jest to już schyłek niekorzystnych zmian - uważa Robert Pawlik, doradca finansowy Domu Kredytowego NOTUS sp. z o.o., Oddział w Lublinie. - Banki zaostrzają swoje warunki, ale w dalszym ciągu funkcjonują w gospodarce wolnorynkowej. To zaś oznacza, że ich oferta musi być konkurencyjna w stosunku do reszty graczy na rynku. Jeśli do tej pory nie wybraliśmy oferty, nasz wniosek nie jest na etapie analizy w banku, to i tak nie mamy szansy na warunki kredytu takie jak jeszcze 2-3 miesiące temu.
Nie wszystkie banki pogorszyły jednak swoje oferty. Są i takie, które proponują nawet lepsze warunki cenowe niż kilka miesięcy temu. Dobry doradca finansowy z dobrej firmy doradczej na pewno znajdzie taką ofertę (a może nawet kilka do wyboru). Klienci, którzy złożyli wnioski, a nie otrzymali jeszcze decyzji kredytowej, będą mieli ponownie przeliczoną zdolność według nowych zasad. Jeżeli nie zakwalifikują się na kredyt, o który wnioskowali, z pewnością dostaną inną propozycję zawarcia umowy na kredyt złotówkowy lub walutowy.
Bierz kredyt, ale z głową
Gdy wokół eksperci wieszczą budowlano-bankowy krach, potencjalny kredytobiorca może czuć uzasadniony niepokój przed obarczeniem się wysokim wieloletnim kredytem. Nie jest przecież w stanie przewidzieć spadku cen nieruchomości (nieważne - nagłego czy powolnego; kredyt hipoteczny bierze się zwykle na wiele lat i w tym czasie może się wiele zdarzyć), załamania gospodarki i utraty źródła dochodu ani kryzysu walutowego.
Na pewno może jednak brać te okoliczności pod uwagę i próbować się przed nimi zabezpieczyć. Sztuczne śrubowanie zdolności kredytowej (poprzez znaczne wydłużanie okresu spłaty, zawyżanie deklarowanych dochodów i zaniżanie codziennych wydatków) sprawia, że będzie bardziej narażony na ewentualne zawirowania na rynku.
Z mniejszą liczbą metrów kwadratowych, ale za to z finansowym zabezpieczeniem na czarną godzinę i solidnym pakietem ubezpieczeń, łagodniej przejdzie przez czyhające na niego niebezpieczeństwa.