Od 1 lipca będziesz mógł spłacać raty kredytu w takiej walucie obcej, w jakiej się zapożyczyłeś.
Pieniądze z tytułu kredytów denominowanych w walutach obcych banki wypłacają przeliczając franki szwajcarskie, euro lub dolary po własnym kursie skupu (niższym). Jego spłatę przyjmują przeliczając wyrażone w tej walucie raty po swoim kursie sprzedaży (wyższym). Różnica między jednym a drugim kursem (tzw. spread) może wynosić od kilkunastu do nawet 40 groszy.
Od środy banki raty kredytów denominowanych będzie można spłacać w takiej walucie, w jakiej został wzięty kredyt. Franki, dolary czy euro będzie można zarobić za granicą albo np. kupić w kantorze i po prostu zanieść do banku.
Umożliwia to kredytobiorcom Rekomendacja S (II) przyjęta 17 grudnia 2008 r. przez Komisję Nadzoru Finansowego.
- Słyszałem o takiej możliwości - mówi Janusz Chudy, lublinianin zadłużony we frankach na budowę domu. - Z ewentualną zmianą jednak poczekam. Zobaczę, jak sprawdzi się ona w praktyce.
Jego ostrożność jest uzasadniona.
- Operacja może się nie opłacać - uważa Katarzyna Siwek z firmy Expander Advisors. - Podstawowym kosztem ponoszonym przy tym przez kredytobiorcę jest opłata za aneks do umowy kredytowej zmieniający warunki spłaty.
To może być 50 zł, jak w Alior Banku i Pekao SA, albo i 1000 zł. W niektórych bankach trzeba będzie mieć konto walutowe, za które też trzeba będzie co miesiąc płacić. Jeśli bank nie ma kasy walutowej, konieczny będzie przelew. To każdorazowo może być koszt nawet kilkudziesięciu złotych.
Można przewidywać, że wzrośnie popyt na waluty obce w kantorach. Czy ich kursy pójdą w górę?
- Nic się nie zmieni - ocenia Andrzej Walencik z kantoru Vegas przy ul. Furmańskiej w Lublinie. - Klienci, którzy często kupują waluty wiedzą, że ceny na tablicy są do negocjacji. Każdą walutę można sprzedać lub kupić po bardziej korzystnym kursie.