– To chyba nie tak powinno wyglądać, że ze zjazdów na posesję trzeba skakać pół metra. Tam mieszka samotnie moja teściowa. A co, jeśli przyjedzie do niej karetka? Będą musieli pokonywać przeszkody? – martwi się Agnieszka Babiarz, która w naszej redakcji postanowiła interweniować w sprawie drogowej inwestycji w Dyniskach (gm. Ulhówek).
Nasza Czytelniczka, poza opisem sytuacji i swoich pretensji do projektanta i wykonawców, do maila dołączyła zdjęcia. Widać na nich budowany przy nowej drodze zjazd do posesji starszej pani. Rzeczywiście, uskok jest spory, ma na pewno kilkadziesiąt centymetrów. Na dodatek jest na takim poziomie, że brama znajduje się dużo poniżej. Dobrze, że otwiera się w stronę podwórka, a nie do szosy, bo byłaby zupełnie zablokowana.
– Ktoś to chyba powinien zaplanować jakoś inaczej. Co z takim zjazdem zrobić? – pyta pani Agnieszka. Mówi, że próbowała rozmawiać z wykonawcami, ale ci zaproponowali jej tylko wysypanie gruzu i przycięcie bramy. A takie rozwiązanie, według naszej Czytelniczki, nie wchodzi w rachubę. Interweniowała też u miejscowej radnej i inspektora budowy, ale również nic nie wskórała.
Okazuje się, że problem, choć może nie aż tak duży, jest też przy innych podwórkach wzdłuż przebudowywanej drogi o długości ok. 400 metrów. – Kładą nową szosę, to wiadomo, że nie zrywają starej, ale wszystko idzie w górę. Tu pewnie jakieś 20 centymetrów – przyznaje Agata Wrona, sołtys Dynisk.
Mówi, że temat zresztą powraca przy każdej drogowej inwestycji, a tych we wsi w ostatnich latach było sporo. I mieszkańcy Dynisk musieli sobie z tym jakoś radzić. – A to podsypywali zjazdy, żeby nie było ostrych spadków, a czasem było i tak, że kończyło się po prostu podniesieniem bramy. Coś za coś – rozkłada ręce pani sołtys.
– Jedni budowali się na wzniesieniu, inni na niższym terenie, a drogę trzeba projektować według parametrów – tłumaczy sytuację Łukasz Kłębek, wójt Ulhówka. Podkreśla, że to ważna dla Dynisk inwestycja. Bo budowana jest solidna droga w miejsce starej, cementowej, która wiele lat temu powstała w czynie społecznym. Sama jezdnia została poszerzona, powstają nowe chodniki, podświetlane przejście dla pieszych, a zjazdy wykładane są kostką brukową. Całość kosztuje prawie pół miliona, a ok. 300 tys. gmina dostała na to z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg.
– Prace jeszcze trwają, więc może z ocenami wstrzymać się do ich zakończenia, bo to może wtedy całkiem inaczej wyglądać – radzi wójt Kłębek, ale też zapewnia, że jeśli przy posesji teściowej pani Agnieszki będzie nadal duży problem, to gmina jej z nim samej nie zostawi i na pewno jakoś pomoże.
Formalnie termin zakończenia tej inwestycji to wrzesień, ale wójt liczy, że wszystko będzie gotowe na koniec sierpnia.