(fot. Sławomir Ćwik/Facebook)
Jest budowa drogi, są utrudnienia w ruchu. Zmotoryzowani powinni uzbroić się w cierpliwość, ale niektórzy już ją tracą. A jeden z zamojskich radnych dopytuje, czy miasto naprawdę nie ma możliwości skrócenia czasu realizacji swoich inwestycji.
Budowa łącznika między ulicą Altanową a Lipską i mostu nad Topornicą zaczęła się wiele miesięcy temu. Od blisko dwóch na Lipskiej obowiązuje ruch wahadłowy. To spowalnia przejazd na tej trasie, a w godzinach szczytu powoduje korki.
– Sam tamtędy nie jeżdżę zbyt często, ale mieszkam w pobliżu i niejednokrotnie widziałem, że sznur samochodów zatrzymujących się przed sygnalizacją potrafi ciągnąć się nawet półtora kilometra aż do ronda przy ul. św. Piątka – opowiada radny Sławomir Ćwik.
Mówi, że to nie tylko jego spostrzeżenia, ale skargi przyjmował od wielu osób. Któregoś dnia, przy pięknej pogodzie, przed godz. 10 pojechał sprawdzić, jak na moście postępują prace, które powodują zamknięcie jednego pasa ruchu i korki. Kręciło się tam raptem trzech robotników. Dwóch rzeczywiście coś robiło, a trzeci... spacerował, rozmawiając przez telefon.
– Nie neguję konieczności wprowadzenia ruchu wahadłowego, jestem laikiem, nie znam się na budowie mostów, ale zastanawia mnie, czy inwestycje naprawdę muszą być aż tak rozwleczone w czasie – mówi Ćwik i podkreśla, że podobne refleksje miał również przy innych inwestycjach drogowych w Zamościu, które jego zdaniem trwały dłużej niż powinny. Jako przykłady podaje budowę ronda obok II LO, a także przebudowę ulicy Szczebrzeskiej.
– Termin w przypadku budowy Altanowa-Lipska jest optymalny. Powiedziałbym, że może nawet za krótki, bo postępowanie przetargowe opóźniło się nam o półtora miesiąca – przekonuje Stanisław Flis, dyrektor Wydziału Inwestycji Miejskich i Zamówień Publicznych UM Zamość.
Mówi, że wprowadzenie ruchu wahadłowego było koniecznością, bo gdyby tego nie zrobiono, nie zwężono jezdni, mogłoby wręcz dojść do zawalenia się fragmentów ulicy.
– Wszelkie prace na obiektach inżynierskich mają swój specyficzny reżim. Zbudowanie mostu to nie to samo, co położenie dachu. Tego nie da się zrobić szybko – dodaje Flis. Podkreśla też, że skracanie terminów mogłoby powodować większe problemy ze znalezieniem wykonawców.
Nie bez znaczenia jest, jego zdaniem, również fakt, że przy wprowadzeniu pracy dwuzmianowej rosłyby koszty, bo ludziom trzeba byłoby płacić za nadgodziny.
– Wcale nie jestem też przekonany, że okoliczni mieszkańcy byliby zachwyceni, gdyby ciężki sprzęt przy ich domach pracował w porze nocnej – argumentuje Flis.
– Są też koszty trudniej policzalne: pieniądze i czas, które ludzie tracą, stojąc w korkach – kwituje Sławomir Ćwik.
Budowa łącznika i mostu potrwa do lata. Pochłonie ok. 12 mln złotych. Miasto otrzymało na ten cel dofinansowanie z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. Dotacja wynosi ok. 7 mln. Wykonawcą jest firma STRABAG.