Kuratorzy oświaty mają mieć większy wpływ na powoływanie i odwoływanie dyrektorów szkół. To nowy pomysł ministerstwa edukacji. Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestuje środowisko nauczycielskie i samorządowcy.
Dyrektorzy szkół wyłaniani są dziś w konkursach, w którym zasiadają przedstawiciele samorządu (trzy głosy), kuratorium oświaty (trzy głosy), rady pedagogicznej (dwa głosy), rady rodziców (dwa głosy) i związków zawodowych (jeden głos). Ministerstwo Edukacji i Nauki chce, by głos kuratoriów wzrósł do pięciu. Kuratorium miałoby też łatwiej usunąć dyrektorów gdyby nie zrealizowali oni zaleceń wydanych po wizytacji sprawdzającej nie tylko dokumentację ale i realizację obowiązków wychowawczo-dydaktycznych. W takiej sytuacji dyrektor mógłby zostać zawieszony bez postępowania dyscyplinarnego, a nawet odwołany nawet w czasie roku szkolnego i bez wypowiedzenia.
– To sposób na odgórne sterowanie szkołami – uważa dyrektor jednej z lubelskich szkół.
– Kuratorzy powoływani są przez ministra, a zatem przez rząd. Ponieważ politycy niejednokrotnie krytykowali organizowanie w szkołach tęczowych piątków, zajęć z edukacji seksualnej czy debat o konstytucji możemy wyobrazić sobie sytuację, w której dyrektor zostaje odwołany za podejmowanie mądrych działań edukacyjnych, które są jednak sprzeczne z ich linią programową partii rządzącej.
– Absolutnie nie zgadzamy się na takie zmiany! – podkreśla Adam Sosnowski, prezes Okręgu Lubelskiego ZNP. – W poniedziałek spotykamy się żeby przyjąć oficjalne stanowisko Związku w sprawie proponowanych zmian.
Negatywnie o pomyśle wypowiadają się też członkowie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty zrzeszającego kilka tysięcy dyrektorów. Oni także opracowują oficjalny dokument w tej sprawie.
– Stanowczo sprzeciwiamy się próbom centralizacji i upartyjnienia systemu edukacji w Polsce – czytamy w stanowisku Zarządu Związku Miast Polskich. – Jesteśmy przeciwni ograniczaniu autonomii dyrektorów, nauczycieli, rad rodziców, uczniów oraz wspólnot lokalnych w działalności edukacyjnej i wychowawczej placówek oświatowych. (…) Planowane zmiany stanowią zamach na samorządowe szkoły, których prowadzenie jest zadaniem własnym gmin i powiatów. Szkoły samorządowe zostaną zastąpione szkołami scentralizowanymi, nauczającymi zgodnie z ideologią rządzącej partii, przychylnymi władzy i poddanymi politycznej kontroli. To rozwiązania szkodliwe dla polskiej edukacji, szkodliwe dla dzieci i młodzieży, nauczycieli oraz rodziców. To rozwiązania niezgodne z konstytucyjną zasadą pomocniczości, szanującą podmiotowość obywateli i ich wspólnot.
Zmiany krytykują też posłowie opozycji. – Ujawnione założenia projektu ustawy są skandaliczne i budzące uzasadniony niepokój wśród uczniów, rodziców, nauczycieli – podkreśla poseł Marta Wcisło.