Już dziś Związek Nauczycielstwa Polskiego podejmie decyzje o tym, kiedy pedagodzy domagający się podwyżek rozpoczną strajk. Coraz głośniej mówi się o tym, że protest może trwać „aż do skutku”. Rodzice w większości popierają żądania nauczycieli, ale mają też nadzieję, że egzaminy odbędą się w ustalonym wcześniej terminie. Tak być wcale jednak nie musi.
Nauczyciele chcą protestować, bo – jak mówią – w inny sposób nie są w stanie wywalczyć podwyżek.
– Domagamy się dodatkowego tysiąca złotych. Ministerstwo nie dość, że tych pieniędzy dać nie chce to mówi, że podwyżki już nam dało. Politycy nie słuchają, gdy pokazujemy paski wypłat, na których tego rzekomo ogromnego skoku płac nie widać – mówi Adam Sosnowski, szef ZNP na Lubelszczyźnie. – Nastroje wśród nauczycieli są złe także dlatego, że rząd znowu rozdał pieniądze na 500 plus czy na trzynastą emeryturę mówiąc, że państwo ma na to środki. Nie twierdzimy, że ta decyzja była zła. Denerwuje nas tylko to, że dla jednych grup są pieniądze, a dla nauczycieli wciąż ich nie ma.
Dlatego w spory zbiorowe z dyrektorami weszło 1057 placówek oświatowych w województwie, czyli ponad 80 proc. wszystkich. To także średni wynik w skali całego kraju. Dziś zbierze się Prezydium Zarządu Głównego ZNP, które podejmie decyzję o terminie, długości i zakresie strajku.
– Coraz powszechniej słyszy się od nauczycieli, że strajk powinien trwać aż do skutku – przyznaje Sosnowski.
Nauczyciele są natomiast bardzo podzieleni, co do tego, kiedy strajk miałby się rozpocząć. Zgadzają się, że musi być dokuczliwy. Coraz większą przychylność zyskuje termin kwietniowy podczas egzaminu gimnazjalnego i egzaminu ósmoklasistów, ale słychać też inne głosy.
– W ubiegłym tygodniu czytałem wyniki badania opinii publicznej, z których wynika, że rodzice popierają strajk nauczycieli jaki walkę o godne zarobki, ale jednocześnie nie popierają strajku w czasie egzaminów – mówi nauczycielka z Lubartowa. – Też jestem tego zdania. Oczywiście, wbrew temu co twierdzi ministerstwo, można je bez problemu zorganizować w późniejszym terminie, ale nie powinniśmy stresować uczniów, którzy będą go zdawać.
– Strajk powinien wybuchnąć jak najszybciej i trwać do skutku – uważa Ewa, nauczycielka z Lublina. – Jestem pewna, że w roku wyborczym rząd będzie chciał je wygasić jak najszybciej i nie dopuści do tego, by trwały w czasie egzaminów. Jeśli rozpoczniemy strajk jeszcze w marcu to przed egzaminami wywalczymy podwyżki.
– Najważniejsze, żeby strajk się zaczął – uważa anglista z Lublina. – Jeśli w tym roku nie zawalczymy o podwyżki to w kolejnych czterech latach, kiedy wyborów nie będzie na pewno ich nie dostaniemy.
W każdej ze szkół, w której nauczyciele weszli w spór zbiorowy zorganizowane zostanie referendum. Żeby jego wynik był ważny musi w nim wziąć udział ponad 50 proc. zatrudnionych. Mają się one skończyć do 22 marca. Potem nauczyciele będą gotowi do rozpoczęcia strajku. Jeśli w referendum opowiedzą się za takim właśnie rozwiązaniem, to na 5 dni przed rozpoczęciem strajkiem poinformują o nich dyrektorów poszczególnych szkół.
Sonda: Czy popierasz strajk nauczycieli?
"To była niegrzeczna i obraźliwa wypowiedź". S. Broniarz o słowach K. Szczerskiego nt. strajku nauczycieli
Wideo: TVN 24 / x-news