Próby wykreowania mody na szkolnictwo zawodowe na Lubelszczyźnie skończyły się porażką. Nie udało się stworzyć wielu zaplanowanych klas pierwszych. Nie ma np. chętnych na zostaniem wędliniarzem lub dekarzem i to mimo że pracodawcy szturmują szkoły w poszukiwaniu uczniów takich właśnie specjalności
Szkolnictwo zawodowe od lat nie cieszy się popularnością. W roku szkolnym 2016/17 na Lubelszczyźnie w liceach ogólnokształcących uczyło się blisko 42 tys. uczniów, w technikach niewiele ponad 31 tys. nastolatków, a w zasadniczych szkołach zawodowych – zaledwie 8 tys. osób.
Próbą odwrócenia tego trendu miało być zastąpienie szkół zawodowych szkołami branżowymi 1 i 2 stopnia. Żeby promować kształcenie zawodowe, lubelskie kuratorium rozpoczęło kampanię „Zawodowy strzał w 10”.
Regularnie podpisywano też listy intencyjne w sprawie promocji szkolnictwa branżowego. Ostatnie z nich podpisano zaledwie pod koniec czerwca tego roku z PGE Dystrybucją, PKP LHS, Fabryką Cukierków Pszczółka i Grupą Azoty Puławy.
Mimo to absolwenci gimnazjów nauką w szkołach branżowych nie są zainteresowani. Dla przykładu tylko trzech chętnych rozpoczęciem nauki zgłosiło się w tym roku do Branżowej Szkoły I stopnia w Chodlu. Nauką w takiej samej placówce w Stoczku Łukowskim i Piaskach zainteresowanych było zaledwie po 15 osób.
W Lublinie do klasy o profilu elektrycznym w szkole działającej w ramach Zespołu Szkół Energetycznych im. prof. Kazimierza Drewnowskiego zgłosiły się tylko trzy osoby. Do Branżowej Szkoły Samochodowej wpłynęły podania od 38 kandydatów, a do Branżowej Szkoły Rzemieślniczej – 87.
– Tegoroczna rekrutacja była gorsza niż ubiegłoroczna – przyznaje Aleksander Błaszczak, wicedyrektor Branżowej Szkoły Budownictwa I Stopnia działającej w ramach Zespołu Szkół Budowlanych. – Nie może być inaczej, skoro przez ostatnich 10-12 lat wmawiano nam wszystkim, że szkolnictwo zawodowe jest niepotrzebne. Mówiono, co nie było prawdą, że takie szkoły produkują tylko bezrobotnych. Teraz potrzeba kilku lat, żeby przekonać młodych ludzi, że jest inaczej. A jest. Praktycznie wszyscy nasi absolwenci mają pracę. Wiele osób pozakładało własne firmy i po 2-3 latach zarabiają więcej niż ja po 33 latach pracy razem z dodatkiem funkcyjnym.
W tym roku w Branżowej Szkole Spożywczej I stopnia w ZSCiPS w Lublinie stworzyć chciano dwie klasy pierwsze. Powstanie tylko jedna z nich.
– Mimo bardzo szerokiej oferty szkolnictwa branżowego zainteresowanie wciąż jest niskie – przyznaje Bożena Powała-Niedźwiecka, koordynator Szkolnego Centrum Rekrutacji. – Być może wynika to z łatwiejszego dostępu do szkół ogólnokształcących i techników oraz do otwierania szkół branżowych w mniejszych miejscowościach. Szkoda, bo przychodzą do nas pracodawcy zainteresowani zatrudnieniem uczniów i absolwentów, a chętnych brak.