Po podaniu drugiej dawki szczepionki przeciwko COVID-19 poziom przeciwciał dynamicznie wzrasta i jest duży wyższy niż w przypadku ozdrowieńców, czyli osób, które chorowały z tego powodu – twierdzi prof. Andrzej M. Fal ze Szpitala MSWiA w Warszawie.
Część osób się zastanawia, czy powinny się zaszczepić przeciwko COVID-19, skoro przeszły tę chorobę i nabyły przeciwko niej odporność w postaci przeciwciał. Niektórzy sądzą, że wystarczy im jedna dawka preparatu, który trzeba podawać dwukrotnie w odstępie kilku tygodni. Obawiają się, że po dwóch dawkach będą odczuwać silniejsze dolegliwości poszczepienne.
Wątpliwości w tej sprawie specjaliści wyjaśniali podczas konferencji prasowej online „Plan szczepień przeciw COVID-19”, zorganizowanej w PAP w ramach cyklu edukacyjnego „Science will win” (Nauka zwycięży). Jego sponsorem jest firma Pfizer, jeden z producentów szczepionki przeciwko COVID-19 wykorzystującej technologię mRNA.
Prof. Andrzej M. Fal, specjalista chorób wewnętrznych i alergologii, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych w Szpitalu MSWiA w Warszawie przyznał, że ozdrowieńcy niewątpliwie mają większy poziom przeciwciał, zależy jednak, jak dawno temu chorowali. Ma to kluczowe znaczenie.
„Ozdrowieńcem dla nas jest zarówno osoba, która przeszła COVID-19 w marcu 2020 r., jak i ta która chorowała jesienią. Ta, która chorowała w marcu, prawdopodobnie nie ma już przeciwciał. Nawet jeśli ma te przeciwciała, to podanie pierwszej dawki nie powinno wzbudzić jakiś istotnych reakcji” - zapewniał.
Eksperci podkreślali, że dla uzyskania pełnej immunizacji trzeba podawać szczepionki zgodnie z protokołem produktu leczniczego. Każda ze szczepionek ma dokładnie ustaloną liczbę, jak i harmonogram podania dawek. „Nie jestem zatem przekonany do tego pomysłu (podawania jednej dawki szczepionki), mam nadzieję, że nie będzie funkcjonował. Jedynym tego powodem było przejściowe ograniczenie szczepionek. Moim zdaniem to nie jest właściwa droga” – przekonywał prof. Fal.
Specjalistka medycyny rodzinnej Anna Krzyszowska-Kamińska powiedziała, że wielu znanych jej lekarzy, pielęgniarek i ratowników, którzy przeszli już COVID-19 i się szczepili, nie przechodzili tego szczepienia zdecydowanie gorzej niż inni. „Mamy jedynie nadzieję, że nasza odporność będzie większa, lepiej będziemy mogli służyć swym pacjentom” - dodała.
Prof. Fal wyjaśniał, że najczęściej podawana obecnie szczepionka mRNA powinna być podawana w odstępie 21 dni. Wynika to z badań klinicznych. „Pokazały one, że po podaniu pierwszego szczepienia poziom przeciwciał wzrasta, ale nie w sposób zadowalający” - stwierdził.
Zaznaczył, że po pierwszym szczepieniu dochodzi głównie do wytworzenia komórek (odpornościowych) pamięci, zarówno typu B jak i T. I to jest główny efekt pierwszego szczepienia. Na poziomie przeciwciał, które działają od razu, po podaniu drugiej dawki poziom przeciwciał dynamicznie wzrasta, jest duży wyższy niż w przypadku ozdrowieńców, czyli osób, które chorowały na COVID-19 i wyzdrowiały. Według niego są one wręcz nieporównywalne. Szczepienie powoduje, że wytwarzają się komórki pamięci, które w razie przyszłego kontaktu patogenem, z wirusem, przestroją nasz układ immunologiczny, żeby sam zaczął wytwarzać w dużej ilości te przeciwciała.
Specjalista mówił też o tym, że w szczepionce nie podaje się całego wirusa, a tylko fragment jego genomu i to tylko taki, który dla przeciwciał nie jest normalnie dostępny. „To jest coś, co jest schowane w środku wirusa. Nie powinno być zatem reakcji związanych z kontaktem z patogenem. Bo nie to jest zakodowane w tym fragmencie materiału genetycznego” - podkreślił.
Jedna ze szczepionek wektorowych, która wkrótce ma być zarejestrowana w Unii Europejskiej, będzie prawdopodobnie podawana w jednej tylko dawce. Tę, która jest już stosowana, firmy AstraZeneca, podaje się w dwóch dawkach.
„Są dwa elementy, które o tym zadecydowały – tłumaczy prof. Fal. - Pierwsza to kwestia wektora. Najczęściej jest nim adenowirus, który ma wywołać reakcję immunologiczną organizmu. Może się zdarzyć, że po pierwszym podaniu szczepionki ten wektor wywoła reakcję immunologiczną, to przy drugim podaniu organizm zniszczy ten wektor, zanim zdąży dowieść materiał genetyczny do naszej komórki. W przypadku jednej ze szczepionek okazało się, że ma ona większa skuteczność, gdy zwiększy się odstęp czasowy między pierwszą a drugą dawką”.
Prawdopodobnie dlatego twórcy innej szczepionki, m.in. opracowanej w Rosji, postanowili, że w pierwszym i drugim podaniu będą używane dwa różne wektory, żeby nie doszło do takiej sytuacji. Ale inni producenci raczej zdecydują się na jedną dawkę, żeby uniknąć możliwości inaktywacji drugiej dawki.
Lekarz Anna Krzyszowska-Kamińska przyznała, że u osób młodszych mogą być bardziej burzliwe objawy poszczepienne, dlatego trudniej będzie umówić ich na drugą dawkę szczepienia. „Z tym za chwilę będziemy się borykać, choć już szczepimy nauczycieli i dużo młodszą populację” – dodała.
Nie ma problemów ze szczepieniem seniorów. „Seniorzy bardzo dobrze przechodzą szczepienia. Objawy uboczne są bardzo łagodne, nie ma zatem problemów z umówieniem ich na drugą dawkę. Rozumieją, że podanie jej w przypadku szczepienia mRNA, pozwala uzyskać właściwy poziom odporności. Dopytują, w której dobie po drugiej dawce już są bezpieczni. Bardzo uczulamy, że mimo to nadal należy nosić maseczki, zachowywać dystans i pilnować się, ale można czuć się bezpiecznie” – powiedział specjalistka medycyny rodzinnej.
Eksperci przekonywali, że warto się szczepić przeciwko COVID-19, jak i też innym chorobom zakaźnym. „Wirusy najczęściej dopadają nas, gdy jesteśmy osłabieni, bo nie przespaliśmy nocy, mieliśmy ciężką sytuację w domu lub w pracy. Wtedy nasz kontakt w wirusem jest nieprzewidywalny. Gdy się szczepimy, to wiemy, co się będzie działo” - wyjaśniała Krzyszowska-Kamińska.
Prof. Fal tłumaczył, że po szczepionce mRNA nie ma przechorowania, bo nie w niej wirusa. „Stymulujemy organizm tylko w jednym celu, żeby powstały przeciwciała. Nie ma zatem objawów wiremii, a jedynie pobudzenie układu immunologicznego. W przypadku infekcji wirusowej, nawet przechodzącej bezobjawowo, jak w przypadku SARS-CoV-2, mamy ryzyko pogorszenie funkcji, przede wszystkim serca, płuc, nerek oraz centralnego układu nerwowego. Tego nie ma po szczepieniu” - podkreślił.
Specjalista przypomniał, że nie ma na razie żadnego leku skutecznego przeciwko chorobie COVID-19. Najlepiej zatem nie zachorować na COVID-19. Należy używać maski ochronnych, zachowywać dystans i stosować dezynfekcję. Ale jeszcze lepiej jest się zaszczepić. (PAP)